Czekałem tak sobie i nuciłem pod nosem różne melodyjki. Przyglądałem się także młodym trenerom spędzającym czas ze swoimi pokemonami w PC. I w końcu nadeszła długo oczekiwana chwila. Pojawiła się siostra Joy z... Tepigiem?! A to nie do mnie, przekazała go dziewczynie stojącej obok. Wróciła do gabinetu i po kilku sekundach wyszła z uroczym Lillipupem.
- Bardzo pani dziękuję. - Zwróciłem się do siostry Joy i wziąłem pokemona.
- Witaj maleńki. Wierzę, że stworzymy wspaniały zespół. - Powiedziałem z entuzjazmem. - Ale najpierw trzeba Cię jakoś nazwać. Hmm... Niech będzie York. - Stwierdziłem.

Leczę pokemony