Nagle przed tobą pojawia się Pawniard, taki sam jak Eis.
- Czego?! A, to znowu ty. Widzę, że jednak mało się nauczyłeś od ostatniej wizyty, że znowu tu przybyłeś. Trudno. Mów czego jeszcze ode mnie chcesz. Radzę się strzeszczać!

Zoroark błyskawicznie przemienił się w Conckeldurra i zagrodził ci przejście
- Mnie się szanuje!! Powiedz, po co tu przyszedłeś, bo to zaczyna być podejrzane!!! - powiedział Zoroark w ciele Conckeldurra.

- Widzę, że trochę zmądrzałeś, a zaczyna mi się podobać twoja odwaga - Zoroark przybrał normalną postać, więc po raz pierwszy zobaczyłeś go w całej okazałości - Przebaczam Ci. Co do szacunku: pilnuję tego lasu odkąd tylko byłam małą Zoruą, a w ogóle tego nie doceniał. Pilnowałam, aby żadne pokemony nie cierpiały z powodu ludzi. A ty już idź, może jednak kiedyś dostaniesz pod opiekę moje jajo - powiedziała i zniknęła. Jednak Zoroark to samica...

Najwidoczniej 3 strażnicy już cię nie powstrzymywali. Kroczyłeś wraz z Eis, kiedy nagle ujrzeliście, że pada deszcz. Popatrzyliście do góry, ale na niebie nie było widać ani jednej chmurki. Zjawiska paranormalne czy co?

Jesteście na skraju lasu. Tu deszcz nie pada, ale chyba zlokalizowaliście jego przyczynę. To trener, który trenuje Rain Dance wraz ze swoim Jellicentem (XD). Podchodzi do ciebie i mówi.
- Hej, jestem Josh, a to mój Jellicent. Szukasz może pokemonów?

Chłopak na początku spojrzał na ciebie trochę krzywo, najwyraźniej coś podejrzewając, ale potem uśmiechnął się i odpowiedział po przyjacielsku:
- Wiesz, roi się tu Scraggych. Złapałem nawet jednego - mówiąc to pokazał ci pokeballa - Ale teraz taki jeden mnie strasznie nachodzi. Mógłbyś go złapać i oboje byśmy na tym skorzystali. To jak?

Eis kiwnęłą głową, zawsze gotowa do walki.
- Dobrze, to tam, niedaleko - powiedział Josh wskazując ci miejsce - Poznasz go po tym, że to shiny pokemon. Życzę powodzenia, to niezły skórkojad.