Pokemon Unova History

Przeżyj przygodę w regionie Unova

Ogłoszenie


#43 2012-09-28 21:37:31

Sylwia

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-07-29
Posty: 243
Punktów :   
Starter: Emolga
Ulubiony Pokemon: Charizard
Ulubiony Typ: elektryczny / ognisty

Re: Komisariat

Spacerując po parku w mieście Castelia City zachwycałam się pięknem tego parku chociaż zbliżała się już noc wielkimi krokami słońce powoli zachodziło zachodziło aż w końcu zaszło wszystkie latarnie na ulicach się za świeciły , było prawie tak jasno jak w dzień . Razem z moimi pokemonami po dotarciu na miejsce ukazał się na moich oczach dość duży komisariat można powiedzieć że aż za duży jak na te tereny przed wejściem wypuściłam mojego Brave mały poke-ptak usiadł mi na ramieniu i razem z nim weszłam do budynku komisariatu po wejściu zobaczyłam tam siostrę Joy razem z policjantkom Jenny wyraźnie było widać że rozmawiały . Gdy policjantka mnie zauważyła od razu chciała porozmawiać
- Witaj , czy coś się stało ? - Zapytała
- Nie , czy ja już cię nie widziałam ? - Zapytałam
- Musiałaś spotkać moją siostrę z Strayaton City ja jestem Jenny z Castelia City
- Aha , jesteście całkiem identyczne zapomniałam że wszystkie Jenny wyglądają tak samo wracając do tematu przyszłam tutaj pracować
- Rozumiem , czy to twój Ruffet ? - Policjantka zapytała
- Tak to mój Ruffet - Odpowiedziałam
- Shiny Ruffet są tu rzadko spotykane  - Wyjaśniła i podała mi mundur i odznakę .
Po przebraniu się w policyjne ciuchy wyszłam z komisariatu i udałam się do centrum pokemon po drodze przyszła do mnie dziesięcioletnia dziewczynka która nazywała się Olivia i dopiero dostała swojego pokemona Axew który omdlał razem z nią  podeszłam do centrum pokemon aby wyleczyć jej Axew po wyleczeniu jej pokemona chciała ze mną walczyć oczywiście przyjęłam wyzwanie i walka się zaczęła
- Jesteś gotowa ? - Zapytałam
- Oczywiście , Axew walcz ! - Dziarsko zawołała a jej Axew przyjął pozycję bojową
- Ja walczę moim Ruffet a więc Brave walcz ! Zaczynaj - Pewna siebie powiedziałam
- Axew pokarz mu Dragon Rage - Powiedziała a jej Axew zaatakował
- Brave poleć wyżej i zrób unik a potem zaatakuj Peck
Pokemony zaczęły walczyć Axew zaatakował Dragon Rage ale Ruffet zrobił unik i zaatakował  Peck ale Axew szybko zaragował i odwdzięczył się atakiem Dragon Rage Ruffet oberwał .
- Ruffet czas na naszą kombinację ataków poleć wyżej i nadaj sobie szybkości atakiem  Aerial Ace  następnie dodaj siły twojemu atakowi używając Peck - Powiedziałam do Ruffeta
- Axew zrób unik i zaatakuj Cruch - Olivia rozkazała atakować swojemu pokemonowi .
Ruffet był szybszy dzięki kombinacji ataków ale gdy Axew obrywał zdążył ugryźć Ruffeta pokemony dzielnie się trzymały .
- Axew zaatakuj Dragon Pulse , dasz radę ! - Dziewczynka powiedziała
- Ruffet zrób unik i użyj Fury Attack , wygrasz Ruffet ! - Powiedziałam
Axew zaatakował  Dragon Pulse podczas gdy Ruffet był gotowy uniknąć ataku pokemon uniknął ataku Dragon Pulse i z całej siły zaatakował Fury Attack Axew oberwał krytyczny cios i padł na ziemię nie przytomny . Dziewczynka podeszła do Axew i wzięła go na ręce po czym zaniosła do centrum pokemon .
Po dotarciu na miejsce ujrzeliśmy dość duży balon w kształcie Mowth z balonu wyłoniły się trzy postacie 
- '' Te dwie niecnoty , to kłopoty , by uchronić świat od debastacji , by zjednoczyć wszystkie ludy naszej nacji , miłości i prawdzie nie przyznać racji , by gwiazd dosięgnąć będziemy walczyć Jessi i James Mowth to fakt ''
-Czego chcecie ?! - Zapytałam
- Pokemonów oczywiście , Koffing idź , zaatakuj Smog
Koffing zaatakował i ciemna zasłona smogu przysłoniła złodziei
- Brave postaraj się zdmuchnąć tą zasłonę dymną używając swoich skrzydeł
- Ruffet zdmuchnął zasłonę dymną sporządzoną przez Koffinga
- A więc chcesz walczyć dziewczynko Arbok walcz , Arbok użyj Poision Stick
- Ty idź uleczyć swojego pokemona - Powiedziałam   
- Dobrze - Odpowiedziała
-Brave zrób unik i  zastosuj Aerial Ace  - Powiedziałam
Atak Ruffeta pokonał osłabionego potężnym atakiem Arboka ale niestety Ruffet nie zdążył zrobić uniku i krytycznie oberwał .
- Koffing zaatakuj Poision Bomb - Powiedział jeden z złodziei
- Brave zaatakuj Peck - Powiedziałam
Ruffet nie zdążył zaatakować ponieważ był zbyt zmęczony a za to Koffing oddał krytyczny cios Ruffetowi pokemon zemdlał po chwili z centrum pokemon wyszła Olivia z swoim wyleczonym Axew .
- Teraz ja się nim zajmę , walcz Axew - Olivia powiedziała
- Koffing atakuj Poision Bomb - Jeden z złodziei powiedział
- Axew zaatakuj Dragon Rage z całej siły - Olivia wydała polecenie swojemu Axew
Axew zaatakował Dragon Rage a Koffing Sluge Bomb oba ataki zderzyły się ale Dragon Rage wydawał się silniejszy i pokonał koffing .
- Co się dzieje Axew ? - Zapytała , jej Axew zaczął świecić
- On Ewolułuje ! - Powiedziałam
- Fraxure teraz możesz ich ostatecznie pokonać Fraxure użyj Drago Rage .
Fraxure użył Dragon Rage atak zniszczył ich balon i wysłał ich daleko daleko
- Zespół R znowu błysnął - Złodzieje powiedzieli .
- Pokonałaś zespół R - Powiedziałam
- To nie moja zasługa tylko mojego Fraxure - Powiedziałam chwaląc swego pokemona
- Ja już muszę iść , myślę że się znowu spotkamy - Pożegnałam się z dziewczynką i ruszyłam do centrum pokemon wyleczyć mojego Brave . Po wyleczeniu mojego pokemona ruszyłam na komisariat po wypłatę .

Offline

 

#44 2012-09-28 22:32:14

 kowalt

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

8690674
Zarejestrowany: 2012-07-21
Posty: 1246
Punktów :   
Starter: Joltik - Webby
Ulubiony Pokemon: Duet Charizarda i Scythera
Ulubiony Typ: Mrok

Re: Komisariat

Dziś wprowadzę jedne z ostatnich nowych postaci. Nie wiem czy będzie więcej. Ci którzy uważnie śledzą SB wiedzą kto zostanie wprowadzony. Wiedzą też że historia zmierza ku końcowi. Póki co jestem zarobiony. Więc skończę tą historię a potem się zobaczy. Dużo będzie zależeć od sytuacji na forum. Póki co historia trwa. Stawiam na jeszcze maksymalnie dwa rozdziały + prolog. Ale mogę też skończyć w jednym + prolog. To się okaże na ile będę miał ochotę i siły. Ale postaram się byście mogli mnie jeszcze kiedyś poczytać. Jeżeli oczywiście będziecie mieli na to ochotę.

Streszczono:
W poprzednim rozdziale dowiadujemy się o przeszłości White. Chętnych co do mojej wizji jej historii odsyłam do niego. Podobnie i tych którzy chcą wiedzieć mniej więcej co planuje nasz Rayem.
White spotkała się z bratem. Do tego dzięki Moon dowiedziała się że są wolni. Dostała wiadomość od Rayema.
Gdy wróciłem do domu wiedziałem już że to Creazy jest V. Nieźle to sobie wymyślił.
W domu dowiedziałem się o tym że Rayem rzuca mi wyzwanie. W Dragon Spiral znajdują się kolejne dwie legendy. Reshiram i Zekrom. Komu pierwszemu uda się je zdobyć wygrywa potyczkę. Dał nam tydzień na dojście do wierzy. Mogą iść tylko trzy osoby. Zdecydowałem że pójdę ja, White i Artemis. Leonard dołączył do nas. On Felix i Eozyna mieli zostać i chronić miasta w razie czego. Wyruszamy pojutrze. Daje wszystkim dzień na naszykowanie się.

Tytuł(y): Dzień przed podróżą // Zamaskowany może być tylko jeden.


Kilometr od miasta. Podziemna kryjówka. Rzecz dzieje się w dość dużej sali. Na samym końcu jest tron na którym siedzi zamaskowana postać. Przed nią stoi paręnaście innych postaci. Każda zakapturzony.  Postać na tronie wstała. Cała reszta uważnie patrzyła na niego. Dziś wybierze dwoje osób które wyruszą z ich przywódcą by zdobyć dwa legendarne Pokemony. Wybrani od razu wejdą na wyższy poziom. Staną się ważniejsi. A gdy już ich plan się powiedzie i zdobędą świat dostaną zapewne po jakimś miasteczku do zarządzania. Ale nie dlatego z nim są. Zaopiekował się nimi gdy wszyscy inni ich porzucili.

Postać na tronie to Rayem.
- Witajcie. Jak zapewne wiecie dziś wybiorę dwójkę która ze mną wyruszy. Ta dwójka dostanie też ode mnie misję na dziś. Ale wpierw parę innych spraw. Jak wiecie White i Felix zostali wypuszczeni. Nie chcieli zwyciężyć więc zostaną zniszczeni lub będą nam służyć. Zależnie od tego czy staną na naszej drodze. To nawet lepiej dla naszego planu. Więcej władzy pozostanie dla was. No dobrze. Gdy wyruszę zastąpi mnie Moon. I ona będzie dowodzić akcji jaka odbędzie się w tym samym czasie. Ale nie będę trzymał was w niepewności. Wybrałem już dwójkę która ze mną pójdzie. Jedno z nich jest koordynatorką. Ale dzięki temu jest też świetną trenerką. Jej ruchy muszą być perfekcyjne i dotrenowane. Zaskoczyła już niejednego trenera i niejednego pewnie zaskoczy. Pierwszą osoba jaka ze mną pójdzie to Maya. Zapraszam Cię do mnie. – rzekł a jedna z postaci podeszła i stanęła po jego lewej stronie. Była dumna z siebie. Dużo trenowała i ciężko pracowała dla tej chwili. Ale opłacało się. Była ciekawa kto do niej dołączy. Miała nadzieje że to nie będzie on.
- Zapewne chcecie wiedzieć kto jeszcze ze mną pójdzie. Będzie to osoba niepozorna. Miły i przyjacielski.  Może się wydawać że nie zasłużył na to miano. Ale pójdzie ze mną. Jest najlepszy wśród was. Johny chłopie. Zapraszam. No dobrze. Resztę instrukcji przekaże wam później. Teraz pójdę przywitać naszego gościa. Nie przeszkadzajcie mi. Poradzę sobie. – dokończył. Zatrzepotał peleryną i wyszedł z sali zostawiając ich. Reszta patrzyła na wybraną dwójkę z zazdrością. Wszyscy poza Moon. Z resztą ta ostatnia jako jedyna nie miała na sobie kaptura.
- Gratuluje wam. A co do reszty. Nasza rola też jest ważna. Musimy zdobyć to miasto i traktować je jako naszą bazę wypadową. Potem zdobędziemy Unovę. A na końcu cały świat. Wystarczy by tylko pozbyć się pewnych przeszkód. Jedna z nich właśnie odnalazła naszą kryjówkę. Nasz przywódca poszedł pozbyć się jednego z naszych przeciwników. Jednego z najgorszych. No więc dobrze. Możecie się rozejść. Ja zabiorę dwójkę wybrańców i przekaże wam szczegóły waszej dzisiejszej misji.

Creazy długo szukał tego miejsca. Ale dzięki pomocy Victiniego udało się to. Odwiedzili wiele miejsc. Ale w końcu jest. Musiał przyznać że jest to idealna kryjówka dla kogoś kto chce zdobyć świat. Muszę go osłabić. Może uda się go nawet pokonać.
Victini kroczył obok Creaziego. Mały Pokemon domyślał się że za chwilę będzie musiał stoczyć walkę z bardzo silnym przeciwnikiem. Trochę się bał. Ale obecność trenera dodawała mu otuchy. Czekał na niego ostatnie sto lat. Nie może go zawieść. Wiedział też że chłopak nie zawiedzie go. Doszli do miejsca z którego wyczuwał ostatnio energię Kyuurema. Był to las. Nie wyglądało na to że znajduje się tu coś specjalnego. Pokemon i trener dość długo szukali jak wejść do kryjówki. Niestety nic. W końcu usiedli na jakimś kamulcu. Był strasznie niewygodny. Do tego obok niego ziemia była świeża. Postanowili to sprawdzić. Gdy przesunęli kamień ukazała się im ścieżka schodami w dół. Nie zastanawiając się nad strasznymi niebezpieczeństwami jakie mogą ich tam czekać postanowili zejść w dół. Schodów było dość sporo. Im niżej byli tym ciężej się oddychało. Aż w końcu doszli do jakiejś wielkiej sali. Czekała tam już na niego inna zamaskowana postać. W końcu staneli twarzą w twarz.

[b]- Miło mi Cię gościć. Znamy się ale wypada się przedstawić. Mówią na mnie Rayem. Lecz me prawdziwe imię to PercyPercy Uraka.

[b]- Na mnie mówią V. Lecz nazywam się Creazy Steel.

[b]- Wiem. Niezła akcja z tym pogrzebem. W ogóle nieźle to sobie zaplanowałeś. Ale to już twój koniec. Raz nie udało mi się Cię zabić. Tym razem na pewno mi się powiedzie.


- Więc próbuj. Stoczmy walkę. Jeden na jeden.

- To samo chciałem zaproponować.


Jest godzina dziesiąta. Wstałem dość wcześnie. Chciałem by White i Felix spędzili ten dzień tylko ze sobą. Artemisa i Eozynę poprosiłem o to samo. By im nie przeszkadzali. Nie chciałem też wyruszać dziś przez to rodzeństwo. Niech się nacieszą sobą choć jeden dzień. Nie mogę zagwarantować im bezpieczeństwa. Nie mogę nawet obiecać że wrócimy bezpiecznie. Równie dobrze to może być pułapka. Lub coś co ma odwrócić naszą uwagę. Przynajmniej Creazy tu zostanie. Na pewno może Eozynie dopilnować porządku. Siedziałem nad rzeką. To tu spotkałem Victiniego. I tu spotkałem V.

Z zamyśleń wyrwał głos:

- Kowalt! Stało się coś strasznego! – był to jeden z policjantów. Dotychczas tylko się mijaliśmy. Nie znałem nawet jego imienia.

-Spokojnie. O co chodzi?

- Nasz Komendant został zabity. Steven to zrobił i zdobył władzę. Ma wielu popleczników. Do tego mówi że od dzisiaj pracujemy dla Rayema. Cudem udało mi się zwiać tylnym wyjściem. Ale będą mnie szukać.- powiedział jednym tchem.

- Musisz się ukryć. Zabierz swoją rodzinę gdzieś daleko stąd. I czekaj na wiadomości.- poradziłem mu.

Ten jakby otrząsnął się. Pobiegł gdzieś.

Więc Steven jest po stronie Rayema, mogłem się tego spodziewać. Więc tak naprawdę nie ma nikogo kto mógłby obronić to miasto. Przynajmniej nie z służb mundurowych. Nie jest dobrze. Eozyna, Felix i Leonard potrzebują pomocy. Widocznie misja którą powierzyłem Leo nie była błędem.


Leonard ustawił się w centrum miasta. I rozmawiał z wartościowymi ludźmi o tym czy nie byliby gotowi do obrony miasta. Polecał im by  w razie niebezpieczeństwa pomagać gorszym trenerom i zbierać się w grupy.  Większość z nich wiedziała o zamordowaniu komendanta. Dzięki temu wszyscy brali to na poważnie. Do tego umiejętności Leonarda mogły mu powiedzieć kto jest godny zaufania a kto nie. Poza tym chłopak rozwijal się artystycznie.
Kowal polecił mi by namalować jak najwięcej obrazów przedstawiających miasto. Dobrze że zazwyczaj je maluje. Dziś zrobię tylko miejsca których zazwyczaj nie maluje. Ciekawe o co mu chodziło. Z resztą to on jest od planowania. Mi tam taka robota pasuje. Tak w ogóle zastanawiam się po co do niego dołączyłem. Jak to miasto zostanie zniszczone pójdę do innego. Może to przez Kowalta właśnie. Od dawna nikt mi nie pomógł od tak. Poza tym poświęcił swoje marzenia dla tej dziewczyny. To chyba o niego chodziło/ – myślał Leonard gdy wyczuł mroczną energię. Emanowała ona od dwóch osób. Dziewczynki i chłopaka nieco starszego od niej. Przyglądali się mu przez chwilę i poszli w stronę rzeki.
Leonard chwilę analizował sytuację. Po chwili wrócił do malunku. Wydał mu się on ważniejszy niż dwójka osób o mrocznej aurze w samym centrum miasta.

Artemis i Eozyna spędzili ze sobą cały dzień. Bardzo chciałbym napisać co ze sobą robili ale nie wypada. Raz że regulamin a dwa że nie wypada. Pozostaje wam tylko wasza wyobraźnia. Sorki.

Felix wstał tuż po Kowalcie. Chwilę go poobserwował i trochę go śledził. Chłopak nie mógł zrozumieć co takiego jego siostra widzi w kimś takim. Przecież on nawet nei jest umięśniony. I nie wydaje się być zbyt inteligentny. Do tego orangutan jest przystojniejszy od niego. Ale no nic. Inni mu zaufali. Więc chłopak nie ma wyboru. Powierzy swój los w jego ręce.
Muszę się zabezpieczyć. Dawno temu [u]Rayem kazał mi wypełnić pewną misję. Więc dziś przyjdzie czas by ją zakończyć. Ale tym razem robię ją dla White – myślał chłopak i skierował się do lasu.

Po dość krótkiej wędrówce spotkał cztery dobrze mu znane Pokemony. Pobawił się z nimi i opowiedział o wszystkim. Jakiś czas pogadali i Felix zadowolony wrócił do domu. Po drodze kupił świeże pieczywo dla swojej siostry by nie poznała się że nie było go dłużej.

Resztę dnia spędzili na spacerze i rozmowie. Nie widzieli się od dwóch lat. I teraz znowu mają się rozdzielić. Wykorzystali ten czas maksymalnie jak mogli.


Maya i Johny doszli do rzeki. Siedział tam ich cel. A raczej leżał. Spodziewali się że w obliczu wyzwania jakie zostało mu postawione będzie trenował z całych swoich sił. A on leżał i patrzył w wodę.

- To na pewno on? Nie wygląda groźnie. Myślisz że nasz przywódca obawia się kogoś takiego jak on? – spytała Maya partnera.

- Ty wyglądasz na miłą i pogodną a jesteś jak wulkan. – odpowiedział chłopak. Następnie złapał pędzącą pięść wymierzoną w jego twarz.

- A nie mówiłem. Wystarczy powiedzieć coś co nie będzie po twojej myśli i już się denerwujesz. Ja się nim zajmę.- dodał i podeszli do chrapiącego chłopaka.

Zdrzemnąłem się nad tą rzeką. Obudził mnie jakiś chłopak. A raczej obudził mnie fakt iż ten chłopak się mi przyglądał zasłaniając mi słoneczko.

- W czymś mogę pomóc? –spytałem zawiedziony. Tak chciałem dziś odpocząć.

- Ty jesteś Kowalt prawda? Marzyłem o walce z tobą. Słyszałem że jesteś niezły. Mógłbyś stoczyć ze mną pojedynek? – rzekł chłopak.

Był dość wysoki. Miał dziwny kolor włosów. Ale jestem w kraju gdzie nie ma dziwnych rzeczy. Więc się tym nie przejąłem. Obok niego stała urocza dziewczynka. Była nieco młodsza od niego. Przynajmniej tak mi się wydawało.

- Kowalt to ja. Miło mi. Ale nie zanm waszych imion. A co do walki? Chętnie. Dawno nie toczyłem bitwy Pokemonów. – odpowiedziałem wstając.

- Ja jestem Johny. A to moja znajoma Maya. Jest koordynatorką i chciała zobaczyć bitwę Pokemonów w wykonaniu kogoś o kim tak głośno. Więc zaczynajmy. Co powiesz na pojedynczą walkę dwoma Pokemonami? – odpowiedział Johny

- Pasi. Tak swoją drogą nie wiedziałem że jestem taką sławą.

Chłopak nie odpowiedział. Na jego twarzy zawitał uśmiech. Do walki wysłał Aerodactyla.

Patrzyłem otępiały na starożytnego stworka.

- Nieźle. Myślałem że mam do czynienia z jakimś żółtodziobem. A tu niespodzianka. Więc nie będzie forów. –rzekłem uśmiechnięty. Dawno nie walczyłem a to była świetna okazja by rozruszać Pokemony. Ja do walki wystawiłem mojego Woobata o imieniu Batty.

Obydwa Pokemony skłoniły się sobie. Były latające i w ten sposób oddały szacunek sobie i innym latającym Pokemonom. Podobał mi się ten zwyczaj. Po chwili skłoniłem się przeciwnikowi. On patrzył na mnie zdziwiony. Zupełnie jakby nikt nigdy nie oddał mu szacunku.

- Hej Mayu. Mogłabyś nam posędziować. –zwróciłem się do dziewczyny.

Ona spojrzała na mnie podejrzliwie po czym odpowiedziała:

- Jasne. Więc start!


Obydwa Pokemony wzleciały jak na sygnał. Woobat wydawał się szybszy. To dobrze. W walkach w powietrzu szybkość ma decydujące znaczenie. Pokemony póki co krążyły. Obydwa czekały na atak przeciwnika. Mierzyli się wzrokiem i czekali. Aż nagle Aerodactyl wzleciał w górę i chciał zaatakować za pomocą Ice Fanga. Wombat była to gotów. Pierw  Protect by się osłonić o później Shadow Ball by odbić przeciwnika od siebie. Pierwsza część planu się powiodła. Protect zadziałał. Lecz po tym Aerodactyl zniknął i opadł na Woobata. Pokemony zaczęły opadać. Aerodactyl w ostatniej chwili wystartował Za to Batty uderzył z impetem o ziemię. Podbiegłem zmartwiony do niego.

Cholera. Więc jest szybki. Udawał wolniejszego by dodać mi pewności siebie. Chłopak nieźle sobie pogrywa.

Batty odepchnął mnie. Nie chciał kończyć tak szybko walki. Wzleciał. Widziałem że jest poobijany. Upadł raniąc się mocno. Ale nie chciałem gasić jego zapału.
Woobat zaczął strzelać na zmianę Energy Ballem i Shadow Ballem. Żaden atak nie trafił. Aerodactyl z gracją unikał każdej kuli. Do tego Woobat coraz bardziej się męczył. Pterodaktyl postanowił to zakończyć. Ponownie wleciał w włochatego nietoperza. Lecz tym razem ten nie zastosował Protecta lecz uderzył Confusion. Atak trafił. Do tego Aerodactyl został skonfundowany! Przynajmniej tak się wydawało. Batty chciał dokończyć walkę Energy Ballem gdy przeciwnik ponownie pojawił się za nim i uderzył Ice Fang.
Tym razem musiałem złapać mojego Pokemona. Widziałem że jest zemdlony. Gdybym tego nie zrobił źle mogłoby się to skończyć.

- Niezły jesteś. I strasznie okrutny. Kiepski dajesz przykład koleżance. – przyznałem.

- Co cię to obchodzi. Z resztą ona jest jeszcze bardziej okrutna niż ja. –odpowiedział drwiąco.

Postanowiłem dać mu nauczkę. I upokorzyć przed koleżanką. Dlatego w gre nie wchodził nikt inny jak Webby który to zastąpił Battiego na polu walki.

Bitwa ponownie się rozpoczęła.

Aerodactyl trzymał się dużo niżej .Widocznie szukał okazji do ataku. Domyśliłem się dzięki temu że nie zna żadnych ataków dystansowych. Webby zakończył to szybko. Najpierw wyrzucił na przeciwnika tyle pajęczej sieci ile można. To by go jeszcze bardziej obciążyć. A gdy przeciwnik chciał to z siebie zrzucić skoczył na niego i z bliska wysysał jego życie.

Johny wycofał Pokemona. Na jego twrzy zatańczył kolejny uśmiech. Na polu walki pojawił się Joltik.

Galvantula przeciwko Joltikowi? Co on sobie myśli?

Walka ruszyła.

Mój Webby bez trudu pokonał przeciwnika. Dziwiło mnie to postępowanie. O co tu chodziło. Po chwili się dowiedziałem. Mój Webby zaczął kuleć na trzy odnóża.

-Więc mogę powiedzieć Rayemowi że misja zakończona powodzeniem. – rzekł Maya i wyciągnęła komórkę. Pogadała chwila z kimś. Odnosiła się do niego z szacunkiem. Streściła mu sytuacje i się rozłączyła.

Następnie Johny odwołał swojego pająka i odeszli. Na pożegnanie rzucił tylko:

-Widizmy się za parę dni w Dragonspiral Tower.

Nie przejmowałem się tym. Pobiegłem czym prędzej do Centrum Pokemon.

- Niestety Webby nie będzie mógł wziąć udziału w najbliższym czasie w walkach. To będzie dla niego niezdrowe i niebezpieczne. – usłyszałem po zbadaniu mojego pajączka. Zawiedziony wróciłem do domu.  Byli tam już White, Felix i ranny Creazy.
Zaraz, zaraz ……………
- Creazy? Co ty tu robisz. – zapytałem.

- Jako V poległem. – rzekł.
I wtedy Steel zaczął opowiadać. Mówił o tym że stoczył pojedynek z Rayemem.
Jego Victini poległ sromotnie w walce z Kyuuremem. Widać było że chłopak był podłamany. Miał takiego doła że wyjawił rodzeństwu swój sekret. Ale to nic. I tak by się w końcu dowiedzieli. Wszyscy oni zostali u mnie. Jutro po południu ruszamy do Dragonspiral Tower. TO będzie wielka wyprawa. Ale na razie musiałem pocieszyć przyjaciela. Pół nocy graliśmy i opowiadaliśmy sobie różne ciekawe historie. Widać było że Creazy  jest nieco szczęśliwszy ale to wciąż nei to samo. Musi sam poradzić sobie ze swoim problemem.

Offline

 

#45 2012-09-28 22:32:15

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat

Ciekawe, ciekawe... Na początku myślałem ze nic z tego nie wyjdzie ale potem zrobił się nawet fajnie poprawiłaś mi humor słowami "Mowth to fakt" ^^ wspomnienia odżyły, ogólnide jest dobrze ale znalazło się kilka błendów, Trochę nudne są te stereo typy z Tym głupim Trio (Jessi, Jeams i Mewotho) tak jakby zespół R ograniczał się tylko do nich, a są jeszcze ci Butch i Cassidy (Są główni rywale Tria), może ich wykorzystasz w następnej pracy jeśli chcesz się trzymać Zespołu (Ze)R. Ale to tylko moje zdanie.

Sylwia - 600 zł (Tak na zachętę )


A tak na marginesie to już widzę te nagłówki: "Policjantka Na Służbie Walczy Z Dziewięciolatką" xD ^^

________________________

Kowalt nie mogę nic napisać poza WIĘCEJ, WIĘCEJ!! Please!

Kowalt
- 760 zł (Sorka więcej się nie da)


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#46 2012-09-29 22:30:34

Sylwia

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-07-29
Posty: 243
Punktów :   
Starter: Emolga
Ulubiony Pokemon: Charizard
Ulubiony Typ: elektryczny / ognisty

Re: Komisariat

Następnego dnia znowu postanowiłam pozwiedzać trochę miasto a konkretnie służyć pomocą na komisariacie . Kilka minut zajęło mi dotarcie na miejsce . Standardowo , gdy dotarłam przed budynek komisariatu wypuściłam pokemona ale nie był to Brave ani nie była to Emi był to Karrablast http://cdn.bulbagarden.net/upload/c/ca/Spr_5b_588.png . Razem z nim weszłam do budynku przywitała mnie tam Janny była to ta sama Jenny która przywitała mnie na komisariacie w mieście Castelia City a ja poszłam dziś do innego miasta . Janny podeszła do mnie i zagadała :
- Witaj znowu masz chęci sprawdzić się ? - Zapytała
- Właśnie tak - Odpowiedziałam
- Więc musisz wypełnić ten formularz - Powiedziała i podała mi formularz .
Formularz wyglądał tak :

Kod:

[b]Imię:
Nazwisko:
Ulubiony Pokemon:
Czy posiadasz jakieś swoje Pokemony?:[/b]

Po przeczytaniu formularza wzięłam się za jego wypisywanie

Imię:Sylwia
Nazwisko: Rae
Ulubiony Pokemon:Charizard
Czy posiadasz jakieś swoje Pokemony?/b] Rufflet , Deerling , Emolga , Karrablast

Po wypełnieniu formularza oddałam go Janny , ona go przeczytała i znowu zaczęłyśmy rozmawiać
- Formularz jest dobrze wypełniony - Powiedziała
- A więc mogę już zacząć ? - Zapytałam
- Oczywiście - Odpowiedziała i podała mi mundur i odznakę .
Ubrałam się w policyjny ubiór i wyszłam z komisariatu . Po wyjściu z komisariatu zrobiłam mały obchód ,  chodząc po mieście natknęłam się na plakat na którym pisało :

Kod:

[b]                              Wielki konkurs pokemon w mieście Nacren
                                                do zdobycia atrakcyjne nagrody 
                                                                zapraszamy ! 
[/b]

- Czemu by nie sprawdzić się w tych zawodach ? - Pomyślałam i udałam się w kierunku miasta Nacren . Zaraz po dotarciu postanowiłam się zapisać podeszłam do osoby z obsługi aby się zapisać
- Dzień dobry , przyszłam się zapisać na zawody Pokemon - Powiedziałam
- Oczywiście tylko najpierw musisz wypełnić formularz .
Który wyglądał tak :

Kod:

[b]Imię:
Nazwisko:
Pokemon który bierze udział w zawodach:[/b]

- Ach znowu te formularze - Pomyślałam i nie chętnie zabrałam się do wypełniania formularza


[b]Imię:Sylwia
Nazwisko:Rae
Pokemon który bierze udział w zawodach:
Karrablast

Po wypełnieniu formularza oddałam go kobiecie z obsługi
- Formularz jest w porządku - Powiedziała
- Cieszę się , odpowiedziałam
- Jest jeszcze jedna sprawa musisz oddać wszystkie inne swoje pokemony do naszego boxu gdy twój wybrany pokemon będzie walczyć inne będą odpoczywać - Oznajmiła
- Dobrze - Powiedziałam i oddałam swoje pokeball do ich boxu
- Teraz już możesz spróbować swoich sił w zawodach .
Niebawem zaczęła się pierwsza
- Zaczynamy pierwszą konkurencję : waszym zadaniem będzie przejść z swoim pokemonem po dwóch belkach dla utrudnienia druga belka będzie się obracać - Wyjaśniła a konkurencja się rozpoczęła niewiele osób przeszło dalej ale ja razem z moim Johto przeszłam dalej .
- Kolejna konkurencja : musicie przejechać nad stawem na linie i znaleźć sposób na ominięcie obrotowego walca .
Tą konkurencje zaliczyły tylko 3 osoby wśród nich byłam ja i dwie inne osoby
Po chwili zobaczyłam że osoba prowadząca coś mówi do tej drugiej podeszłam do nich i zobaczyłam puste pudełko ani jednego pokemona po chwili zorientowałam się że to zespół R po chwili Jessi zaczęła mówić motto i dołączył do niej Jeams i Mowtch wszyscy powiedzieli
- '' Te dwie niecnoty , to kłopoty , by uchronić świat od debastacji , by zjednoczyć wszystkie ludy naszej nacji , miłości i prawdzie nie przyznać racji , by gwiazd dosięgnąć będziemy walczyć Jessi i James Mowth to fakt ''
- To znowu my , kto wziął te wszystkie pokeball , złodziejów się nie okrada ! Ten turniej pokemon miał być tylko testem który miał wyłonić nowych członków zespołu R .
Po chwili dwie osoby wyszły z tłumu . Było wyraźnie widać że to oni ukradli wszystkie pokeball .
- Oddajcie pokeball ! - Krzyknęłam a oni zaczęli uciekać a ja oczywiście ruszyłam za nimi gdy odeszli kawałek dalej powiedzieli do dwóch tajemniczych złodziei
- Oboje zdaliście nasz test od teraz jesteście nowymi członkami zespołu R
- Zespół R , to żart prawda ? - Jeden z złodziei się odezwał
- Co za żałosna nazwa - Uzupełnił drugi
- Zespół R to olbrzymia tajna organizacja , mamy zamiar przejąć władzę nad całym światem ! - Jessi i Jeams z złością krzyknęli
- My mamy własne metody kradzieży pokemonów jesteśmy najsłynniejszą parą złodziei - Powiedzieli
- Oż wy , chcecie walki to ją dostaniecie - Powiedziała Jessi i chciała wystawiła Arboka do walki okazało się że nic nie wyciągnęła
- Przypominał że podprowadzili nam pokeball -  Jeams powiedział
- Nie tak szybko chociaż umiem mówić jestem pokemonem - Powiedział Mowth i użył  Fury Attack a złodzieje wystawili do walki Drowzee i  następnie Zongus uderzył Quick Attack , trafił i pokonał Mowth i zespół R
- Nie uciekniecie mi - Powiedziałam biegnąc na miejsce
-  Drowzee zaatakuj Psybeam - Złodziej powiedział
- Szybko Johto zaatakuj Peck - Powiedziałam .
Pokemony zaatakowały Karrablast uniknął ataku i zaatakował Drowzee mocno ucierpiał i zemdlał a pokeball się rozsypały zabrałam wszystkie moje .
- Zongus zaatakuj  Quick Attack - Złodziejka powiedziała
- Johto nie daj się użyj Peck - Powiedziałam .
Oba pokemony trafiły jednak Zongus ucierpiał bardziej .
- Zongus zaatakuj Solar Beam - Złodziejka powiedziała
-  Johto jeszcze raz użyj Peck - Powiedziałam .
Zongus znowu oberwał niestety Karrablast oberwał krytycznie .
- Odzyskaliśmy pokemony - Jessi powiedziała
- Dajmy im popalić - Jeams powiedział 
- Arbok walcz , zaatakuj Bite - Jessi powiedziała
Arbok i  Zongus oberwali mocno i obaj zemdleli .
- Zespół R znowu błysnął - Oboje powiedzieli .
Złodzieje zostali zabrani do aresztu a ja poszłam na komisariat po wypłatę .

------------------------------------------------------------------------

Sorry za błędy i za małą sensowność ( na koniec ) ale strasznie chciało mi się spać .

Ostatnio edytowany przez Sylwia (2012-09-30 08:52:58)

Offline

 

#47 2012-09-29 23:00:24

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat

Rozdział 4
Tytuł: Zagmatwana Prawda i
nowa rzeczywistość
Cz. 3



2) Ty i jeszcze jedna osoba będziecie zdawać ten test równolegle w tym samym czasie...
- Ale mówiłaś ze jedna osoba na Rok!
- Tak jedna, ale w tym roku wielka rada wszechświatowa zarządziła inaczej podobno złe moce próbują się uwolnić ze Strefy! Od teraz niepytaj o nic i tak ci nic nie powiem, a jeszcze mały drobiazg jeśli Nie zdasz którego kolwiek z testów Umrzesz
- Zaraz ze co?!
- A nic takie takie tam głupoty plotę ^^
Masz jeszcze jakieś pytanie!

- A co jeśli jednak zdam wszystkie testy? Wrócę do mojej rzeczywistości?
- Jeśli jakimś cudem uda ci się zdać to nie wrócisz do swojej rzeczywistości ponieważ już tam jesteś po testach trafisz do swojego nowego świata z tymi samymi ludzmi. Ty będziesz zawsze pamiętał o tym co tu nastąpi ale nikomu nie będziesz wstanie o tym powiedzieć ponieważ głos bęcdzie ci zamierał w gardle reszty dowiesz się w swoim czasie, a poprzedzając następne pytanie ty i ten drugi ty jesteście tak jakby klonami więcej nie powiem bo nie mam na to ochoty.
- Ale?!
- przyłożyła mi palec do ust i powiedziała:
- Ciii więcej ci nic nie powiem... - Zabrała mi palca z ust, wstała i krzykneła:
- ... A teraz czas na Wielki Finał! Który w moim wykonaniu nie jest wielki bo nie lubię żadnych dodatków i innych fików mików, wolę spokojne rzeczy.
Więc moje gratulacje zdałeś test koloru Fioletowego! Jupi i ochy i achy, a teraz spadaj stąd bo chcę odpocząć!
Trawisz do przypadkowego miasta w zupełnie innym regionie niź twój!
- Po tych słowach otworzyła się podemną dziura i jedyne co zdążyłem powiedzieć to:
- Ops! Aaaaaaaaaa...! - Spadając w myślach usłyszałem głos Purple: "Pa pa do zobaczenia, czekaj na sygnał i miękkiego lądowania "...
  Przeleciałem przez gałęzie jakiegoś niedużego drzewa łamiąc większość i boleśnie się obijając. Spotkanie z ziemią zamortyzował krazak w którym postanowiłem poleżeć i przemyśleć co nie co.
Po około pięciu minutach uznałem ze nic nie wymyślę i zacząłem jeść jagody z krzaka.
Po następnych pięciu minutach doszedłem do wniosku Ze tak miało być, tak być powinno, a teraz powinienem zlikwidować bezczynność i wziąć się do roboty. Natychmiastowo wstałem i spostrzegłem ze jest już noc, a zegarek wskazuje 20:35.
- Dobra co mnie godzina obchodzi, muszę wiedzieć czy oni wiedzą. - Powiedziałem sam do siebie i wypuściłem wszystkie moje Pokemony i zapytałem:
- Wiecie? - w odpowiedzi dostałem potwierdzający ruch głowy od każdego Pokemona.
- Dzięki tylko tyle chciałem wiedzieć. - Powiedziałem i schowałem moje Poki (Oprócz Axew'a), do ich kulek następnie zwróciłem się do Funa:
- Wskakuj idziemy znaleźć jakikolwiek nocleg - Fun wesoło wskoczył mi na ramie i po wędrowaliśmy w stronę sciezki którą było 5 metrów od nas, a następnie ściezką w stronę świateł które było widać w oddali.
Po krótkiej wędrówce staneliśmy na przeciw bramy miasta na której było napisane

~ Witamy w Viridian City Wiecznie Zielonym Raju! ~


- Viridian City?! Czyli jesteśmy w Kanto! Ale super zawsze chciałem odwiedzić ten region.
Dobra teraz szybko znajdźmy Pokemon Centrum w którym spędzimy noc.
- Jak powiedziałem tak zrobiłem. Znalezienie PC w tak małym miasteczku okazało się bardzo proste.
Po wejśćiu do środka budynku podeszliśmy do siostry Joy.
- Dobry wieczór siostro Joy! Czy znajdzie się jakiś przytulny pokoik na przenocowanie? - Zapytałem z nadzieją
- Czy to Axew?!
- Tak to jest Axew.
- To widzę ze przybywacie z daleka mnie mam ze z Unovy. Musisz być naprawdę zaciętym podróżnikiem
- Można tak to nazwać, a w sprawie pokoju?
- A już, oczywiście ze mamy wolne pokoje. Proszę oto klucze, pokój numer 5.
- Dziękuję.
- Podziękowałem, wziąłem klucze i skierowałem się do pokoju w którym wraz z moimi Pokemonami umyłem się, zjadłem coś i zasnąłem jak
zabity.

~ Koniec części trzeciej, a zarazem ostatniej tego Epizodu!

CDN


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#48 2012-09-30 09:42:21

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Sylwia: skopiowałaś wypowiedź zespołu R. I mi się to zaczyna nudzić... Jessie, James, Meowth... I poza tym opis walki nie może być tak długi. Wtedy forsa się zmniejsza. 500 zł, przez tą walkę.

Creazy: A niech będzie... 650


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#49 2012-10-05 21:42:46

 kowalt

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

8690674
Zarejestrowany: 2012-07-21
Posty: 1246
Punktów :   
Starter: Joltik - Webby
Ulubiony Pokemon: Duet Charizarda i Scythera
Ulubiony Typ: Mrok

Re: Komisariat

Dziękuje wszystkim którzy wytrwali te parę tygodni ze mną. To już koniec. Z racji mojej sytuacji musiałem to zakończyć. Więc oto i ostatni rozdział plus epilog. Łącznie wyszło trzynaście sztuk(jeśli policzyć epilog oddzielnie). Jest to szczególna liczba. W kulturze japońskiej mówi się że trzynaście jest liczbą końca. Wiele ichniejszych seriali miało 13 sezonów. No ale wracając. Zakończenie miało być początkowo nieco inne. Ale to mi się zdecydowanie bardziej podoba. I przepraszam za spłycenie walk w mieście. Ale nie miałem na nie siły ani ochoty. Z resztą wtedy trwałoby to dużo dłużej.

Może nie uwierzycie ale zacząłem tym tekstem 12 stronę w Wordzie. Czyli po odjęciu obrazków wyszłoby jakieś dziesięć i pół.

Jedyne czego żałuje to fakt iż Felio nie pojawił się u nas wcześniej. Chętnie wykorzystałbym jego postać. Ale teraz jest już po ptokach. Może  kontynuacji. Jak jakaś powstanie.
Co do kontynuacji. Może kiedyś coś jeszcze napiszę. Ale nic nie obiecuję To wszystko zależy od mojego nastroju, mojej sytuacji i ogólnie wiele rzeczy(w tym i od czytających).

No nic. Nie pozostaje mi nic innego jak zaprosić wszystkich chętnych do lektury.


Streszczenie ostatniego epizodu:
Dzień przed wyruszeniem każdy spędził czas jak tylko mógł. Artemis z Eozyną spędzili ten dzień razem na … no robili różne rzeczy. White i Felix razem spędzili ostatnie chwile przed kolejnym rozstaniem. Te na szczęście miało być dużo krótsze. Creazy stoczył pojedynek z Rayemem. Przegrany pojedynek. Leonard informował ludzi o niebezpieczeństwu. Malował też obrazy. Za to ja chciałem spędzić czas w spokoju. Niestety przyszła do mnie dwójka fanatyków Rayema. Maya i Johny. Stoczyłem walkę z Johnym. Wygraną. Lecz za cenę zdrowia Webbiego. Mój pająk jest niezdolny do walk. Była to pułapka która miała mnie osłabić. Mam przerypane. Dałem się podejść jak dziecko. Który to już raz?

5 dni od opuszczenia naszego miasta w końcu doszliśmy do Dragonspiral Tower. Na miejscu była już trójka naszych przeciwników. Ku mojemu zaskoczeniu Rayem wybrał do swojej drużyny tą dwójkę którą spotkałem ostatnio. Maya niezbyt zainteresowała się naszym przybyciem. Za to Leonard wyszczerzył zęby w moją stronę. Widać że cieszył go fakt iż nie mogę walczyć Webbym. A ja miałem dla nich niespodziankę. Lecz póki co zachowam ją dla siebie. Co do Rayema to ciężko było określić jaką ma minę. Maska skutecznie utrudniała rozpoznanie czegokolwiek.

- Punktualni jesteście. Gratuluje. Jako że pewnie nie chcecie spędzić z nami dużo czasu to słuchajcie. - – rozpoczął Rayem. Jego głos był jak zwykle bardzo potężny i władczy. Nie dziwię się że tyle mu się udało. Od niego po prostu czuć złość i nienawiść. Ale ciekawe jest to że ta nienawiść była skoncentrowana tylko na jednym punkcie. Chyba domyślałem się na jakim. - Jutro rano wchodzimy do wierzy.  Nie ma tam żadnych pułapek ani innych Pokemonów. No może poza Reshiramem i Zekromem. Ale poza tamtą dwójką nie ma tam nikogo. Natkniecie się po drodze na rozwidlenie drogi. Będą tam trzy ścieżki. Jedna będzie prowadzić do Reshirama. Druga do Zekroma. A ostatnia na sam szczyt. Po zdobyciu legendy waszym zadaniem będzie wejść na szczyt. A tam stoczymy ostateczny pojedynek wszystkim co mamy. Skoro wszystko jasne to możemy spadać. A i jeszcze jedno. W pomieszczeniu z Reshiramem i Zekromem będą czekali moi podopieczni. Dopiero zwycięstwo z nimi da wam możliwość zdobycia legendarnego stworka. Chodzi o to że legendarny Pokemon nie będzie chciał dołączyć do kogoś kto wcześniej nie wykaże się w walce. No więc życzę tylko powodzenia. No to my idziemy. Będziemy na was czekać. – skończył mówić Rayem. Po chwili cała trójka odwróciła się i odeszła.

My rozstawliśmy tu obóz. Żadne z nas nic nie mówiło. Każdy analizował sytuację. Trzy korytarze. Więc będziemy musieli się rozdzielić. Tylko kogo co będzie czekać?

Ranek następnego dnia:

Leonard zbudził się wcześnie rano. Obudziła go mroczna energia która nadciągała. Zbudził Eozynę. Chciał obudzić też Felixa lec nigdzie go nie było. Widocznie też się zbudził i poszedł się przewietrzyć. Chwilę się o niego martwił gdy nie wyjrzał przez okno. Na niebie widać było trzy legendarne Pokemony:
http://sprites.pokecheck.org/i/641.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/642.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/645.gif

Pokemony wylądowały na dachu. Leonard To było ostrzeżenie. Na szczęście wczorajsza akcja przyniosła skutek. Trenerzy zaczęli się zbierać. Ich Pokemony były gotowe do walki.

Eozyna i Leo spojrzeli się na siebie i kiwnęli głowami. Dołączyli do trenerów. Wielu ludzi uciekało z miasta. Nikt im w tym nie przeszkadzał. Trzy legendarne dżiny wylądowały na ziemi obok zbierających się trenerów.  Nie atakowały jednak. Po chwili za nimi pojawiło się około dwudziestu postaci ubranych w czarne płaszcze z kapturami.  Jedna z postaci podeszła do dżinów. Zdjęła kaptur. Okazała się być piękną dziewczyną. Gdyby nie była po przeciwnej stronie to Leonard chetnie poznałby się z nią bliżej. Leo wyczuł w niej coś dziwnego. Tak jakby miała jakiś większy cel niż inni. Wyczuł że inni walczą z szacunku i strachu do Rayema. Ale nie ona. Miała jakiś wyższy cel. Może udałoby się jej jakoś pomóc. Ale nie czas na to. Teraz należy obronić to miasto. A to nie będzie łatwe.
Dziewczyna zaczęła przemowę:

- Witajcie. Jesteśmy Mroczną Organizacją. Poddajcie się i dołączcie do nas. W ten sposób unikniecie walki. Nie macie szans. Jesteśmy trenowani odkąd znalazł nas nasz przywódca. Każde z nas stoczyło tysiące walk. Poddajcie się inaczej zginiecie a miasto zostanie doszczętnie zniszczone. A jak dołączycie do nas to zajmiecie miejsce wśród nas zwycięzców. Wkrótce nasz przywódca ożywi legendarnego Pokemona jakim jest Ganasect. A wtedy nie będzie już odwrotu. Daję wam godzinę na wybór. A żeby was przekonać o naszej sile dam wam mały pokaz. – rzekła i podniosła jakiś przedmiot którego ani Leo ani Eozyna nie poznali. Po chwili legendarne Pokemony zmieniły swoje formy:
http://sprites.pokecheck.org/i/641-therian.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/642-therian.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/645-therian.gif
Jeden z nich naładował jakąś kulę energii. I wystrzelił. Trafił w komisariat z którego nic nie zostało.

Nasi ludzie zaczęli się trochę obawiać. Nastała wręcz panika. Zadowolona dziewczyna odeszła. Osiągnęła swój cel. Wzbudziła strach i niepewność.

Cała nasza trójka weszła do wieży. Było tak jak Rayem mówił. Nie dość że nie było tam żadnego człowieka to nie było też śladu Pokemona.

- Niezłe miejsce. – przerwał ciszę Artemis.

- Boicie się? Bo Ja bardzo. – odpowiedziała mu White

- Tylko idioci nie czują strachu. Ważne jest by mu się przeciwstawiać. – odrzekł jej Arti.

- Strachowi czy idiocie? – zażartowała White.

- Starczy. Podjąłem decyzję. Wy pójdziecie zdobyć legendarne Pokemony. Za to ja będę walczył przez ten czas z Rayemem. – rzekłem przerywając im rozmowę.

Chwilę popatrzyli na siebie. Ale uznali że tak właśnie powinno być. W końcu Rayem chce zemsty na mnie. Więc w walce ze mną będzie chciał jak najbardziej mnie upokorzyć. W ten sposób zdobędę odrobinę czasu dla nich. W końcu doszliśmy do obiecanego rozwidlenia. Były tam trzy przejścia. Nad jednym było czarne koło z białą kropką. Na trzecim było odwrotne koło czyli białe z czarną kropką. Za to w środku było swoiste połączenie tych wzorów. Był to znak ying-yang:
http://t2.gstatic.com/images?q=tbn:ANd9GcQHP2h_CMVeaNHErKpZPlZH7AD-cmPounskO9MDmTJg3R2SdvoIdA

Od razu wiedzieliśmy co czeka za którym przejściem.

[b]-Ja więc pójdę białą stroną. W końcu moje imię do czegoś zobowiązuje.[/u] –rzekła White i zgodnie z tym co powiedziała stanęła przy białym przejściu.

[b]- Więc wychodzi na to że czarny to kolor dla mnie.
– rzekł Arti wybierając czrne drzwi.

- Powodzenia. Liczę na was. I w razie czego żegnajcie. – odpowiedziałem dwójce i stanąłem przy środkowych drzwiach. Wszyscy jednocześnie przekroczyliśmy progi wejść.

W mieście mineła godzina. Wszyscy uspokoili się i byli gotowi do walki. Pomogła przy tym przemowa Leonarda.  Była ona bardzo piękna i pełna uczuć. Niestety żadna z obecnych tam osób nie zapamiętała jej treści. Ale wiadomo było że chłopak mówił z głębi swego serducha. Gdy dwudziestka z Organizacji wróciła wszyscy mieli już naszykowane Poke Balle do walki.

- Rozumiem że odmawiacie współpracy. Dobrze więc. Zaczynajmy. Powiedziała wypuszczając trzy legendy. Były one w tych drugich groźniejszych formach. Od razu wyruszyły. Lecz mineły trenerów i ruszyły dalej niszczyć miasto. Za to każdy z przeciwników wypuścił Pokemona. Były one różne i z różnych regionów. Tak samo po naszej stronie. Każdy toczył jakiś pojedynek. Dziewczyna mówiła wcześniej prawdę. Walczyli dużo lepiej. Ale nas było więcej przez co było w miarę równo. Eozyna i Leo toczyli wspólnie pojedynek przeciwko dziewczynie która tu dowodzi.
[b]- Nazywam się Moon. A to wasz ostatni występ. Wasze życia się tu zakończą
. – powiedziała pewna siebie wybierając do walki Blitzle. Przeciwko zebrze nasi trenerzy wybrali Vanilitte i Driddigona. Rozpoczęła się długa i ciężka walka. Niestety zwycięstwo przechylało się na szale Organizacji. Ich Pokemony były niesamowite. Szybkie, silne i zwinne.

Dżiny dalej niszczyły miasto. Nagle na ich drodze stanął mały Pokemonek.  Był to Victini. Za nim szedł trener Pokemonka.

- Na imię mi Creazy Steel. I nie pozwolę wam zniszczyć tego miasta! –rzekł. I rozpoczęła się bitwa.

Wędruje tym pierdzielonym korytarzem już z godzinę. Rozstanie z White i Artemisem nie było dobrym pomysłem. Ale było konieczne. Każdy z nas musiał iść osobną ścieżką. W końcu po długiej wędrówce schodami dotarłem chyba na szczyt Dragonspiral Tower. Przede mną było wejście. W środku było czuć niebezpieczeństwo i masę mrocznej energii. Ale wiedziałem że muszę stawić mu czoła.  Była tam ogromne i wysokie pomieszczenie. Podejrzewam że działała tu jakaś magia z tą wielkością. Dragonspiral Tower nie wyglądałao na taką szeroką. Po prawej stronie był jakiś kryształ. W krysztale była jakaś istota. Zapewne Pokemon. Nigdy takiego nie widziałem. Nie za bardzo miałem ochotę też mu się przyglądać. Bardziej interesowało mnie to co znajduje się w środku. Był to Kyuurem który czekał na spotkanie ze mną. Obok legendarnego lodowego smoka stał trener. Dokładnie ten sam którego się spodziewałem. Rayem. A raczej Percy Uraka.

Wziąłem głęboki oddech. I wlazłem do pomieszczenia. Z boku wyskoczył jakiś Pokemon. Był bardzo szybki. Ciął w moją stronę. Nawet nie zauważyłem ciosu. Poczułem tak straszny ból że aż krzyczałem.  Coś upadło na ziemię. Zobaczyłem moją rękę leżącą na ziemii. Pokemon odciął ją jednym atakiem. Po chwili zobaczyłem jak wraca do swojego trenera. Był to Bisharp. Po chwili wydedukowałem że tym atakiem musiał być Night Slash. Starałem się opanować lecz nie za wiele to dawało. Krwawienie przez chwilę było mocne. Teraz trochę już tej krwi ubyło. Ale to i tak było dla mnie za dużo. Zemdlałem.

Gdy się obudziłem moja rana była opatrzona. A przynajmniej an tyle by krew nie leciała. Rayem siedział na jakimś tronie. Nie zauważyłem go wcześniej. Kyuurem i Bisharp byli obok niego. Obserwowali mnie. Rayem odezwał się:

- Przepraszam. Nie stoczę z tobą walki. Jak widzisz to bez sensu. W końcu z jedną ręką miałbyś problemy. Ale nei martw się. Nie będziemy długo czekać. O nawet już są.

Gdy skończył mówić po dwóch stronach pojawiły się dziury. Wleciały przez nie dwa Pokemony z dwoma jeźdźcami:
http://sprites.pokecheck.org/i/643.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/644.gif

A więc walki Artemisa i White już się zakończyły. – pomyślałem starając się rozpoznać sylwetki jeźdźców.


I teraz musimy się troszkę cofnąć w czasie:

Artemis doszedł w końcu do miejsca w którym przebywał legendarny Pokemon. Nie spodziewał się takiego widoku. Czuć było od niego siłę i władzę. Nie okazał jednak strachu wszedł do komnaty. Czekał tam już na niego Johny.

- Więc w końcu się spotykamy. Cieszę się że trafiłem na najsilniejszego z was. Będzie zabawa. – rzekł na wstępie Johny

- Masz mylne wrażenie że ten który wygrał jest najsilniejszym. White jest ode mnie silniejsza. A co dopiero mówić o Kowalcie. Ja mam tylko umysł który wykorzystuję w walkach. A oni liczą się też ze swoim sercem. I dlatego są silniejsi. Ale i tak umysł wystarczy by Cię pokonać. Przykro mi ale nie mam dla Ciebie czasu. Więc zaczynajmy tą walkę. Proponuje pojedyncze walki. Dwoma Pokemonami. – odpowiedział Artemis.

- Stoi! Walczę Aerodactylem!- powiedział wypuszczając Pokemona Johny.

-Kowalt opowiadał mi o nim. Ja zawalczę Sandilem.

- Głupiec. Przecież Aerodactyl ma przewagę nad tym maluchem. W końcu mój Pokemon lata i zna wiele fajnych ataków. Widocznie twój umysł jest już jakiś gorszy. Ale co mnie to obchodzi. Ja i tak wygram! – zakpił sobie Johny. Rozpoczęła się walka.

Aerodactyl krążył dookoła Sandila dziobiąc go czasem. Biedny krokodylek obrywał lecz zgodnie z poleceniami swojego trenera czekał na dogodny moment. I doczekał się. Gdy prehistoryczny Pokemon był dokładnie nad nim Sandile użył Sandstorm. To ograniczało widocznośc obydwu trenerów. Gdy burza ustała było widać omdlałego Aerodactyla i dół.

- Toxic zadziałał. Nawet nei zauważyłeś gdy ko użyliśmy co nie. Atakowaliście nas cały czas i sami traciliście życia. Jeden zero dla mnie.
[b]- Grr! Nie myśl że teraz pójdzie Ci tak łatwo.
– rzekł i spojrzał złośliwie na przeciwnika. Właśnie wtedy coś sobie uświadomił. Jedynym Pokemonem który miałby szansę pokonać przeciwnika i walczyć dalej był jego Joltik. Lecz na oponent żaden z jego ataków nie zadziała.
Johny upadł na kolana. Bezsilność wzięła nad nim górę. Rayem przez całe życie uczył go że najważniejsze jest by mieć dwa silne Pokemony. Reszta ma służyć jako ewentualna pomoc. Jednak nie sprawdziło się to. Przegrał z kretesem. Przeciwnik nawet się nie spocił.

- Wiesz co. Masz rację. Sam umysł nie wystarczył. Do tego potrzebne mi było też serce. Ostatnio moje serce ponownie się obudziło. Pokochałem kobietę. I walczę dla niej.- dodał Artemis i minął przeciwnika. Podszedł do legendarnego Pokemona.

White toczyła walkę z Mayą. Obserwował ich Reshiram. Walka dopiero się rozpoczęła.
Walczyła dwójka Mienfoo. Żadna z dziewcząt nei odezwała się do drugiej. Obydwie walczyły z podobnych powodów. Dla mężczyzn do których darzą uczucie.
Maya pokochała Rayema odkąd ten zabrał ją z ulicy. To dzięki niemu jest tym kim jest. A teraz walczy z jakąś paskudą.
White wiedziała że czuje coś do Kowalta. Lecz nie byął pewna co. Bała się też uczucia odkąd Rayem ją oszukał. Obawiała się tego co może się stać. Ale walczyła. Nie tylko dla Kowalta ale też dla Felixa i innych.

Walka była bardzo wyrównana. Do czasu. Jeden z Mienfoo postanowił użyć Meditate. Drugi wykorzystał szansę i zaatakował Aura Sphere. Atak był bardzo potężny. Powalił od razy przeciwnika. Wygrał Pokemon White. Lecz to nie koniec. Po tym ataku stworek był bardzo zmęczony. W końcu poprzedzała go dość długa i bezowocna wymiana ciosów.

Według ustaleń każda z nich mogła użyć trzech Pokemonów. A obydwa są w miarę niezdolne do walki.

White zadowolona wypuściła Pognite. Pokemonem Przeciwnika byłą Tirtouga.

- Chcesz walczyć tym Pokemonem nie mając nawet wody dookoła? Trudno. – spytała zdziwiona White. Przeciwniczka nic nie odpowiedziała.

Pojedynek rozpoczął się. Pognite pewny siebie rozpoczał szarżę na przeciwnika. Ten zamroził mu drogę przez co knur poślizgnął się.  Żółw wykorzystał to i rozpoczął robienie sobie ścieżek lodowych. Mógł teraz bezproblemowo ślizgać się po powierzchni.
Zgodnie  z poleceniem trenerki Pognite swoimi ognistymi atakami miał rozmrozić. To okazał się błąd. Po działaniach ognistego Pokemona podłoga była pokryta wodą. Water Gun żółwia wystarczył by przewrócić Pignitę. A woda stojąca na powierzchni zrobiła resztę. White zmuszona była powrócić Pokemona da Poke Balla.

- Jeden – jeden moja droga. Czas na kolejnego Pokemona. Heatmor! – powiedziała wymieniając Pokemona Maya.

White po krótkim namyślę uwolniła Deino.

Walka była dość długa. Deino unikał skutecznie wszystkich ataków dzięki swojej zręczności. Heatmor był trochę ociążały. Przez co obrywał Tacklem który nie wyrządzał mu większej krzywdy. Aż w końcu zdarzył się moment krytyczny. Heatmorowi udało się trafić Lickiem.  Deino wydawał się być sparaliżowany. Ucieszona Maya nakazała atakować Pokemonowi. I to był jej ostatni błąd. Deino przy pomocy potężnego Dragonbreath ogłuszył Heatmora.

- Co się stało?

- To bardzo proste. Popełniłaś błąd. Lick jest atakiem typu duch. A Deino nie jest tylko smokiem. Jest też mroczny. Więc duchowe ataki na niego nie działają. Ale mój Pokemon zaczął udawać paraliż by móc Cię pokonać.

Maya kiwnęła głową ze zrozumieniem.

- Dobrze więc. Gratuluję. Wygrałaś. Pozwól mi odejść. – rzekła smutna wyszła czym prędzej z pomieszczenia.

Reshiram ukłonił się swej nowej pani.

Creazy i Victini leżeli pokonani. Dżiny już miały zaatakować walczących po stronie dobra gdy zostały przecięte potężnym atakiem.

Był to Sacred Sword.

Wszyscy ujrzeli Felixa. Obok niego stały cztery Pokemony:
http://sprites.pokecheck.org/i/638.gif http://sprites.pokecheck.org/i/639.gif http://sprites.pokecheck.org/i/640.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/647-resolution.gif.

Ten ostatni użył legendarnego ataku. Dżiny były zmęczone po walce z Victinim i poległy. A Felix i jego nowi towarzysze dołączyły do walki o miasto. Kompletnie zniszczone miasto. Ale teraz liczył się już tylko fakt zwycięstwa. Felix, Eozyna i Leonard wiedzieli już że zwycięstwo należy do nich. Przed nimi upadła Moon. Jej słowa przed tym jak zemdlałą brzmiały:

- Bracie. Przepraszam..

Dość duże zasługi w zwycięstwie miała niejaka Sylwia Rae. Jej pokemony leżały omdlałe i zmeczone. Używały bardzo silnych ataków. Lecz teraz musiały odpocząć. Jak wszystkie z resztą. Pozostaje jeszcze tlyko zadać ostatni cios. I czekać na powrót bohaterów.


Jeźdźcami Reshirama i Kyuurema okazali się być White i Artemis. Natychmiast zbliżyli się do mnie.

- Kowalt co się stało? – zapytała przestraszona dziewczyna wskazując na moją  lewą rękę leżącą przy wejściu i na brak jej przy moim ciele.

- Nie teraz. Potem Ci opowiem. Czas na ostatni pojedynek! – odpowiedziałem siegając po jeden z moich Poke Balli.

- Stój! Patrz co się dzieje. – zagrzmiał Rayem i podszedł do kryształu który zauważyłem wcześniej. Obok kryształy był jakiś panel z trzema wgłębieniami. Rayem położył na krysztale Cherish Ball który należał do Kyuurema. Po chwili magiczna energia przyciągnęła też takie same Balle należące do Reshirama i Zekroma. Mimo iż White i Artemis chcieli je utrzymać nie udało im się to. Kulki wylądowały w otworach. A w kulkach pojawiły się Pokemony. Kryształ zaczął się świecić. Moc którą wydalał  była niesamowita. Tak wielka że moi towarzysze zemdleli. Nie wiedzieć czemu ja wciąż stałem. Rayem z resztą też zachował przytomność. Oślepiło mnie światło. Po chwili gdy odzyskałem wzrok kryształu nie było. Zamiast niego obok Perciego stał Pokemon:
http://sprites.pokecheck.org/i/649.gif

Pokemon analizował dogłębnie sytuację. Po chwili odrzucił Rayema energią.

Głupi człowiek. Chciałeś władać mną?! Najsilniejszą istotą w całej Unovie? Głupiec! Imbecyl! Już raz dałem się oszukać człowiekowi. Lecz nie teraz. Czas na moją zemstę! – usłyszałem myśli stworka.

W moim sercu umarła nadzieja. Czułęm się jakbym był sparaliżowany. Nie dość że straciłem całą rękę to energia przeciwnika była zbyt potężna. Podejrzewam że jego aura nie pozwoliłaby mi nawet zbliżyć się do niego. A co dopiero wykonać jakiś ruch. To koniec. Poległem.

I wtedy zobaczyłem Rayema który podszedł do mnie.

- To twoja wina. Gdybyś nie spowodował tego pożaru teraz bylibyśmy wciąż kumplami! Będziesz patrzył i cierpiał. Tak jak i ja cierpiałem! Samotność która mi towarzyszyła była zbyt wielka. Nikt nie powinien czuć się tak jak ja! Nie dość że nikt nie chciał mi pomóc to wszyscy mnie odrzucili! Przez to że tobie zachciało się zabawy z ogniem! –krzyczał.

Byłem pod wrażeniem że mógł cokolwiek robić. Ale jego słowa obudziły mnie.

- Nie wiem o czym mówisz. To Ty spowodowałeś tamten pożar! Przyniosłeś do domu Charmandera. I dla żartu kazałeś mu się schować w szafie. I zapomniałeś o nim. A on ze złości zaczął niszczyć wszystko swoim ogniem. Stracił kontrolę i wybuchł pożar. – odpowiedziałem. Percy patrzył na mnie. Chyba uświadomił sobie że to prawda. Upadł obok. Zrozumiał że manipulowała nim energia Ganasecta. To ona kazała mu się na mnie zemścić pokazując mu fałszywą wizję.

Wzruszające. Może w takim razie zacznę od zniszczenia Ciebie? – ponownie usłyszałem myśl.

Wziąłem kolejny głęboki oddech. Miałem tlyko jedną szansę. Poprzednio Ganasect został pokonany przez legendy. Więc i teraz ich użyję! Czas dać czadu!

Uwolniłem wszystkie moje Pokemony. Łącznie z rannym Webbym. Wszyscy poza pajączkiem rzucili się na Ganasecta. Tak jak myślałem. Pokonał ich samym ruchem ręki. Ale to wystarczyło Webbiemu by dzięki pomocy Thiefa i swoich nici zdobył dla mnie trzy Cherish Balle z platformy. Ku mojemu zdziwieniu jeden był pusty. Wypuściłem dwa pozostałe Pokemony.

Były inne niż wcześniej:
http://sprites.pokecheck.org/i/646-black.gifhttp://sprites.pokecheck.org/i/646-white.gif


Dziękujemy! Twoja siła nam na to pozwoliła. Jesteśmy połączonym bytem. Kyuurem połączył się z Reshiramem i Zekromem. W ten sposób powstaliśmy. Jesteśmy White Kyuuremem i Black Kyuuremem. Gdyby nie twoja siła i energia nie bylibyśmy do tego zdolni. – rzekli do mnie. Nie do końca zrozumiałem o co chodziło.

Zostaw to nam. I tak jesteś już wyczerpany! – usłyszałem. Dwa Pokemony rzuciły się na Ganasecta. Ten starał się je odepchnąć. Bezskutecznie. Ich siła była zbyt wielka. Kyuuremy rozdzieliły się i zaatakowały z dwóch stron. Ganasectowi udało się odepchnąć jednego lecz drugi zaatakował wtedy jego tyły. Następnie legendarne Pokemony zaczęły krążyć dookoła Ganasecta i atakowały go potężnymi atakami. Rozponałem te ataki. Były to Fusion Bolt i Fuson Flare.

Energia którą wytwarzały wszystkie stworki była zbyt wielka. Straciłem na chwilę przytomność. A gdy się ocknąłem zauważyłem że Ganasect wyraźnie miał już dość
.
Jeśli ja nie wygram to i wy zginiecie! – zawołał w myślach.

Następnie użył ataku Gravity. Obydwa Kyuuremy zostały przyciągnięte do podłoża.
Ganasect zaczął zbierać energię. Moje Pokemony zebrały się koło mnie. Domyślałem się jaki atak zostanie wyprowadzony. Był to Explosion. Zasłoniłem razem z Pokemonami obydwa Kyuuremy.

- Uciekajcie. Po tym ataku wieża zaraz się rozpadnie. – krzyknąłem. Moje Pokemony połączyły energię z Battim i Froggy tak by wytworzyć potężny Protect. Dzięki niemu Kyuuremy mogły spokojnie się poruszać. Obydwa patrzyły na siebie krótką chwilę.

Miałem rację. Wyczułem trzęsienie. To sprowokowało braci do działania. Pokemony wzięły omdlałych Artemisa i White na grzbiety. Czarny poleciał po Johnego. Za to na białego pomogłem ułożyć rannego Perciego

Poczekaj. Zaraz wrócę po Ciebie. – usłyszałem i Pokemon odleciał. Zacząłem biec do dziury którą wyleciał by szybciej dostać się na dół. Lecz spadający kamień uderzył mnie w nogę. Nie dość że ją uderzył to jeszcze zmiażdżył. Nie mogłem jej wyciągnąć. Wieża zaraz się zawali. Kątem oka spostrzegłem czekającego na mnie White Kyuurema. Zdołałem tylko krzyknąć by leciał. Nie było czasu by mnie ratować. Pokemon chwilę patrzył i postąpił zgodnie z poleceniem. Ganasect wybuchnął wtedy. Był to niesamowity pokaz umiejętności i siły.

Biały Kyuurem po chwili spotkał się z swoim czarnym bratem. Po krótkiej chwili wymiany myśli Pokemony skierowały się do miasta. Wtedy też White zbudziła się. Zobaczyła zawalającą się wieżę. Rozejrzała się sprawdzając czy wszyscy są bezpieczni. Nie było Kowalta. Gdy spytała o to legendarne stworki te wskazały wieżę. Dziewczyna zrozumiała co się stało. Resztę podróży odbyła płacząc nad życiem pewnego mężczyzny, Oczyma wyobraźni widziała wspólnie spędzone chwile.

Przed miastem Pokemony wysadziły pasażerów. Tam oddali je w ręce sanitariuszy. Akurat był zachód słońca. White kończyła opowiadać co się stało.
Prócz niej byli tu Eozyna, Artemis, Felix, Leonardo, Creazy, Johny, Maya i Sylwia która jako jedyna nie znała Kowalta. A raczej znała tylko z widzenia.
Wszystkie legendarne Pokemony zebrały się w jednym miejscu. Zawarły ze sobą nić porozumienia. Po jakimś czasie odleciały. Wszystkie. Były teraz wolne i nie związane z żadnym człowiekiem. W końcu mogły ochłonąć i wrócić do swych domów.
Przez chwilę gromadka trenerów obserwowała legendy. A po chwili wrócili do słońca.

- Udało się. Wygraliśmy. – rzekł Creazy.

- Wygraliśmy. Ale za jaką cenę. Miasto zniszczone. I On. Szkoda że nie ma go z nami. – dopowiedział Artemis.

White obserwując jak słońce się chowa pomyślała tylko:
Kowalcie! Dziękuję Ci! Będę czekała. Wracaj więc szybko.



Epilog:

Od wydarzeń na Dragonspiral Tower i bitwy o miasto minęły cztery lata.
Pewna dziewczyna podeszła do pomnika który został wystawiony bohaterom z tamtych wydarzeń. Miała przy sobie parę kwiatów. Nie był to bukiet. Raczej były to osobno ułożone kwiaty. Pomnik był dość prosty. Przypominał obelisk. Został otwarty dopiero dzisiaj. Więc to jej pierwsze odwiedziny przy pomniku. Dla niej miał on znaczenie symboliczne.

- Mineły dokładnie cztery lata. A ty jeszcze nie wróciłeś. Podejrzewam że stało się najgorsze. Pewnie jesteś ciekaw jak potoczyły się nasze losy – rzekła dziewczyna. Nie obchodziło ją że ktoś mógł ją zobaczyć i uznać za dziwne gadanie do pomnika – więc Ci to opowiem. Najpierw Artemis i Eozyna. Nie uwierzysz. Ale dziewięć miesięcy po powrocie narodziło im się dziecko. Przyznali się że poczęcie miało miejsce w dniu przed naszą podróżą.  Ominął Cię chrzest dziecka. Za to jutro ślub naszych gołąbków. Symbolicznie masz zająć miejsce świadka ślubu. W twoim imieniu podejdzie Creazy. Szkoda że nie może Cię tu być. Kurde. Nie wspomniałam jak ma na imię młodzik. Nazwali go Kowalt. Kowalt Creazy Howl. Na cześć twoją i Creaziego. Po ślubie mają zamiar wrócić do Kanto. Tam chcą zbudować wielki Dom Dziecka i zajmować się takimi jak my. Szkoda że Ja i Felix nie trafiliśmy na takich ludzi. – tu dziewczyna na chwilę przerwała. I położyła przy pomniku trzy kwiaty. Następnie kontynuowała opowieść:

- Dwa pierwsze od naszych gołąbeczków. A ostatni od ich synka. Wpadł na to Creazy. To bo to byś wiedział ile z nas naprawdę Cię szanowało i kochało jako przyjaciela. Tęsknimy. Creazy. Może nie uwierzysz ale nasz V został komendantem policji. Haha. Nieźle co?  Porzucił życie zamaskowanego bohatera. I dobrze. W tej roli sprawuje się najlepiej. I do tego jego pech go opuścił.  Przywrócił Ci wszelkie honory. I awansował symbolicznie. W zamian za zasługi. Ale nie znam Się na tym za bardzo. Więc musisz mi to przebaczyć ale nie powiem Ci kim jesteś. Odkąd Creazy zarządza miastem zrobiło się o wiele spokojniej. Wprowadził wiele innowacji. Do tego każdy z nowych policjantów jest teraz sprawdzany. Dokładnie. Tak by wiedzieć jak najwięcej o jego przeszłości. Stell powiedział że będziesz ciekawy tego co stało się z Stevenem i jego pomocnikami. W czasie bitwy o miasto dołączyli oni do armii [u]Rayema. Gdy polegli Steven popełnił samobójstwo zabijając przed tym sekretarkę i tego swojego pomocnika. Ich los zakończył się jak na mnie bardzo smutno. Chociaż Creazy mówił że należy im się. A i nie wspomniałem Ci jeszcze o jednym.  Creazy zaręczył się. Wybranką jego serca okazała się Moon. Dobrze znam tą dziewczyną. Poza Rayemem byłą drugą najważniejszą osobą w organizacji. Ale po klęsce Creazu zaopiekował się nią i jej bratem. Okazało się że dziewczyna pracowała dla Perciego by zarobić pieniądze na poważną operację brata. Wszyscy im pomogliśmy. Z nagrody którą otrzymaliśmy za uratowanie miasta. A resztę poświęciliśmy na sierociniec o którym wcześniej Ci wspominałem. Reszta armii Rayema zasiliła grono policjantów. Są świetnymi stróżami. W końcu znają ten fach z drugiej strony. Więc wiedzą jak działać. – po tych słowach pomnik został zasilony o kolejne trzy kwiaty.

- Po jednym od Creaziego, Moon i reszty komisariatu. Następna osoba o której chciałam Ci opowiedzieć to mój brat Felix. Chłopak wyruszył w podróż Pokemon. Powiedział że ma trzy cele. Zostać mistrzem oczywiście. Lecz poza tym  chciałby odnaleźć naszego ojca i Ciebie. Ostatnio rozmawiałam z nim przez telefon. Planuje wybrać się po odznakę.  Podobno jest niezły. Ale nie wiem na ile to jego przechwałki a na ile prawda. Wyruszyła z nim Maya. Podobno raz ją widziałeś. Ja z nią walczyła w Dragonspiral Tower. Wcześniej kochała Rayema lecz gdy poznała mojego brata zadurzyła się w nim. Wyruszyli razem. Więc pewnie razem się pilnują. To od Felixa i jego dziewczyny Mayi. Na koniec uwierzył że jesteś bohaterem. Wcześniej w Ciebie wątpił. – kolejny kwiat pokazał się na grobie.

- Leonardo otworzył swoją własną galerię sztuki. Twój pomysł z namalowaniem obrazów przedstawiającym każdy zakątek miasta okazał się świetny. To dzięki obrazom Leo miasto wróciło do swojego starego stanu. Zdjęcia nie oddały by tego. Sam Leo nic się nie zmienił Jest lekko świrnięty. Ale to jego zaleta. Ludzie chętnie odwiedzają i oglądają jego obrazy. I nikt ich jak dotąd nie ukradł. Na jednym obrazie jest cała nasza grupa. I jesteś tam też Ty. To mój ulubiony malunek. Często chodzę i oglądam go sobie. – kolejny kwiat dołączył do pozostałych.

- Johny. To ten chłopak który sponiewierał twojego Webbiego. Związał się z Sylwią. Podobno dziewczyna ta bardzo pomogła podczas walk o miasto. Niestety nie wiem na ile to prawda. Ale wiem że Cię podziwiała. Bardzo chciała Cię poznać bliżej. Johny również zszedł ze ścieżki zła. A by odpokutować swoje grzechy otworzył jadłodajnie. Razem z Sylwią pomagają przetrwać tym którzy jeszcze nie odzyskali pracy. Później będą chcieli zamienić ją w Restaurację. Obiecali nam że urządzą wtedy przyjęcie. A drugie na cześć twojego powrotu. Kolejne dwa kwiaty zostały położone obok reszty.

- Rayem. A raczej Percy Uraka. Załamał się psychicznie. Sąd skazał go na 10 lat więzienia. Lecz ma wyjść wcześniej. Lekarze stwierdzili że nie był do końca przytomny podczas tych wszystkich lat. Podobno ktoś lub coś nim kontrolowało. To chyba prawda. Byłam go ostatnio odwiedzić. Nie wiedział kim jestem. A gdy opowiedziałam mu co się stało rozpłakał się. Bardzo mnie przepraszał. Obiecał że jak już wyjdzie zrobi wszystko by Cię odnaleźć.  Ale do tego czasu jeszcze parę miesięcy musi odpokutować. W mieście przez pierwsze dwa lata mówiono o tobie. Lecz teraz wszystko ucichło. Powolo wracamy do normalności. – kolejne dwa kwiaty. Jeden od Rayeam i kolejny symbolicznie od miasta.

- I ostatnia osoba. Czyli Ja. Zostałam pisarką. Napisałam już parę książek. Niestety póko co żadna z nich nie okazała się wielkim sukcesem na miarę czarodzieja któremu włosy odrastają zaraz po ścięciu. Ale nie przejmuje się tym. W końcu napiszę porządną opowieść. Gdybyś tu był na pewno pomógłbyś mi w pisaniu. W końcu potrafiłeś ładnie opowiadać. Ehh. Wciąż mieszkam w twoim mieszkaniu. Jakoś nie chce go zostawiać. I codziennie szykuję posiłek dla Ciebie i twoich Pokemonów. Tak jakbyście wrócili. – rzekła White. Położyła na pomniku ostatniego kwiatu. Obok położyła też parę kartek.
- To prolog mojej książki. Może kiedyś dane będzie Ci go przeczytać. Postaram się zakończyć tą książkę jak najszybciej. Opowiada między innymi o nas wszystkich. No nic. Muszę iść naszykować się na jutrzejszy ślub. Wracaj do nas szybko. – skończyła mówić. Następnie postała jeszcze chwilę i odeszła.
Za sobą usłyszała stukot. Na początku jej to nie przeszkadzało. Ale cały czas było go słychać. Nawet jak odeszła gdzieś dalej. Domyśliła się że to ktoś poruszający się o lasce. Po chwili usłyszała za sobą znajomy głos:

- Długo każesz się jeszcze gonić. – początkowo uznała że się przesłyszała. Był to Jego głos. Pomyślała że jakiś chłopak woła kogoś innego. Ale nie mogła się powstrzymać by tego nie sprawdzić. Był to choćby cień szansy. 

Okazało się że to ona była wołana.

Otrzymała od wołającej jej postaci 12 kwiatów. Tych samych które położyła na pomniku.

- Nie musisz więcej czekać. Przepraszam że trwało to tak długo. –powiedziała postać.

- Wiem. Chodźmy. Ale się wszyscy zdziwią. –odpowiedziała dziewczyna. I razem poszli do miasta. Rozmawiając. A ona płakała. Ze szczęścia oczywiście.

KONIEC



To chyba koniec. Jakbym o czymś zapomniał lub zostawił jakiś wątek to możecie mi mówić. Wtedy dopiszę to tego epilogu coś tam. Chyba że będę miał jakieś inne plany. No nic. Dzięki wielkie. Nie obraziłbym się na jakiś kawałek komentarza.

I jeszcze jedno. Mam w planach kiedyś zremasterować serię. Czyli wydać wszystko od nowa tylko poprawiając to co jest do poprawy. Wtedy zrobiłbym bardziej szczegółowe opisy walki i inne pierdółki. Ale to tylko plany. Prędzej zabiorę się za drugi sezon.

Dziękuje i dobranoc.

Offline

 

#50 2012-10-06 00:18:52

Felio

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

36391003
Zarejestrowany: 2012-09-30
Posty: 210
Punktów :   
Starter: Eevee

Re: Komisariat

Czytając ten tekst też żałuję, że nie było mnie wcześniej Piszesz wspaniale, aż mnie oczy zabolały, nie wiem, czy ze wzruszenia, czy ze zmęczenia. Niezwykle kreatywne i oryginalne opowiadanie. Jednym słowem EPICKIE.

PS: Jak jeszcze raz palniesz, że piszę lepiej od Ciebie, to Cię znajdę i zatłukę

Ostatnio edytowany przez Felio (2012-10-06 00:21:45)


Identyfikator


Moje pokemony:

Eon          Ommy      Cub    Amanda       York
http://images2.wikia.nocookie.net/__cb20120628010436/pokemon/images/e/e2/Eevee_BW.gif  http://sprites.pokecheck.org/i/138.gif     http://pldh.net/media/pokemon/gen5/blackwhite_animated_front/613.gif   http://sprites.pokecheck.org/i/495.gif    http://sprites.pokecheck.org/i/506.gif

Offline

 

#51 2012-10-06 08:34:30

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

No cóż... Wtrącę swoich parę groszy

1 grosz: Było super ^o^. Poza jednym momentem. Po kiego grzyba napisałeś o odciętej ręce? Popsuło mi to trochę wrażenie, bo skojarzyło mi się z "Gwiezdnymi Wojnami". Lolz.

2 grosz: No cóż... Ten epizod nie pasuje do reszty. Jakoś mi ich nie przypomina.

3 grosz: Co z twoją nogą? xD

4 grosz: Nie lubię zakończeń tego typu . Zawsze mnie ciekawi co stało się potem i inne pirdółki, np. jak się stamtąd wydostałeś

5 grosz: Ja pierdzielę! To było epickie i jeszcze bardziej wzruszające niż śmierć Dona Kichota!

6 grosz: Eeeem... Na mrok nie działa Psychika, a nie Duch . Duch zadaje normalne obrażenia, tak mi się wydaje .

7 grosz: Nie spodziewałam się takiego przebiegu zdarzeń. Spodziewałam się jedynie tego, że ja złapię Reshirama.

8 grosz: Jak miło, że ująłeś me powołanie: pisarstwo .

9 grosz: Ta ręka nadal mnie gryzie po oczach... Weź zlikwiduj ten kawałek! xD

10 grosz: Ogólnie było dobrze Fajnie, super, ale to nie był mój ulubiony epizod. Poza tym zamieniłabym pomnik na górb .

11 grosz: Ogłoszenie. Wgram (czy jak to się tam mówi ) Worda na ten komputer i będę reaktywowała moje opowiadanie. Będą dłuższe i lepsze, bo w ciągu ostatniej bezsennej nocy doznałam natchnienia ^o^. Chociaż pewnie nie uda mi się zastąpić tej serii .

12 grosz: Kim był ten facet przy którym płakałam? xD

13 grosz: Wzbogaciłeś się o 13 groszy! Ta liczna mityczna czy jak to tam ująłeś xD. Dodatkowo dostajesz 800 zł. (Wybacz Hiroshi, ale napisał tak długie, że mu się należy) Dopisz sobie. Mam nadzieję, że nie rządasz dodatkowej kasy za epilog .


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#52 2012-10-12 21:12:25

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Wybaczcie, że krótko

No więc tak. Od razu powiem, że moje opowiadanie mogą nie być zbyt dobre. Ale zachęcam do czytania, może komuś się spodoba. Jakby ktoś nie zauważył to już 4 epizod. Ale wcześniej pisałam dla kaszki, teraz po prostu aby popisać. I opowiadania będą lepsze, bo wcześniej zaczynałam je pisać 30 minut przed czasem xD . Dziś wystąpią Felio, Maya i Creazy. Przelotnie będzie wspomnienie o kowalcie.
Epizod IV: Pechowy start, czyli nowy komendant

Dziewczyna wstała dysząc ciężko. Miała tak na codzień. I nie wiedziała dlaczego. Z trudem wstała z łóżka i doszła do kuchni. Towarzyszył temu niezwykle głośny kaszel i stękanie. Coś się z nią działo, ale co? Przecież zdrowo się odżywiała, ostatnio nie miała problemów ze zdrowiem...  A jednak. Źle się z nią działo

Z bólem sięgnęła po pigułkę i poczuła chwilową ulgę. Potem sięgnęła po kolejną. I jeszcze jedną. W końcu siadła na krzesło ciężko oddychając. Na dzisiaj taka dawka powinna starczyć. Ale co w kolejnym?

____________________________
Leniwie wstałam i spoglądnęłam na zegarek. O ja pieeerdzielę! Matko jedyna! Ratuj kto w Boga wierzy! O Lol! Ja nie mogę! Już 9 rano, a pracę w komisariacie zaczynałam o 8.30! Szybkim ruchem ręki zakosiłam ze stolika moje pokeballe i plecak z mundurem, po czym wybiegłam na ulicę. Nie rozgladając się wsiadłam do autobusu. W drodze miałam sporo nieprzyjemności. Szczególnie gdy pewien grubas poprosił mnie o zapalniczkę, żeby zapalić papierosa. Nie dość, że przez niego miałam skrępowane ruchy! Zdenerwowana wypuściłam Peppera z pokeballa i spojrzałam na kolesia wyzywająco. Tamten się cofnął. Chyba zrozumiał, że z Białą Panną nie ma co igrać . W końcu dotarłam na miejsce i szybko wysiadłam z miejskiego ośrodku transportu. Spojrzałam w lewo i ujrzałam dziwnego chłopaka z zielonymi włosami. Nie zaskoczyło mnie to. W dzisiejszych czasach niektórzy tak się noszą. A jeszcze inni przypinają kolczyki tam gdzie słońce nie zagląda, ni blask księżyca nie dociera. Nie zwracając na nic już uwagi, wkroczyłam do komisariatu.

Zielonowłosy chłopak spokojnie szedł ze swoim Purrloinem. Nie zauważył biegnącej gdzieś nastolatki. Był zajęty swoimi przemyśleniami. Świat był taki szary, a ludzie coraz mniej dbali o swoje stworki.

- Widzisz Purrloin? Tyle się nawalczyliśmy o dobro tego świata. A teraz sam popatrz. Pokemony reklamują produkty, służą zachciankom trenerów, wydtępują w przedstawieniach... A najgorsze są te całe pokeballe, w których są trzymane. - powiedział powolnym głosem pełnym melancholii. Pokemon przytaknął mu. Widać, że łączyła ich silna więź. Zaraz usłyszeli za sobą czyjeś kroki.

- Witaj. Jestem Creazy. Creazy Steel. A ty to pewnie N. I wiesz gdzie znajduje się członek Czterech Legendarnych Muszkieterów - Cobalion. Gadaj, albo wytrzasnę to z ciebie siłą - odezwał się za nim pewien głos. Tamten odwrócił się i spostrzegł przed sobą pewnego siebie chłopaka o brązowych włosach. Obok niego stał Terrakion.

- Witam Creazy. Nie mylisz się co do mojego imienia. Ale mylisz się co do twojego podejścia. Ten Terrakion nie jest u ciebie szczęśliwy. Jego miejsce jest na wolności. On nie może być tknięty ludzkim pokeballem. - odpowiedział po chwili. Na to drugi młodzieniec się zaśmiał.

- Ja? Pomyłka? Lepiej walcz a nie tchórz! Twój kotek to pestka dla mojej legendy!

- Dobrze. Więc walczmy. Ale ja już wiem kto wyjdzie z tej bitwy zwycięsko. Daj z siebie wszystko Purrloin!

Wpadłam do komisariatu. Dosłownie. Potknęłam się o prb i walnęłam z całej siły w jakiegoś mężczyznę. Mój nos zaczął krwawić, bo miał kontakt z jego twardym kolanem.

- AŁ! Ty idioto! Na damy się uważa! Niezdaro! Ciapo! Sługo szatana! O, nikczemny! Debil! - zaczęłam w ten oto zacny sposób wyzywać Bogu ducha winnego chłopaka. Nawymyślałam mu jeszcze wiele innych rzeczy, o których nie przystoi pisać

- Przeprszam proszę pani, to się więcej nie powtórzy. Tak właściwie, to jestem Felio Beam. Miłego dnia w pracy panience życzę! - tamten odpowiedział wesołym głosem i się ukłonił. Zatkało mnie. Gość musiał mieć po prostu klasę. Nagle podeszła do mnie jakaś dziewczyna. Znałam ją. Była to Maya Sakumi. Dziewczyna chodziła ze mną do podstawówki. Zdziwiłam się spotkaniem jej tutaj. Pamiętam jak wczoraj rozmawiałyśmy w parku. Nic mi nie wspomniała, że chce pracować w komisariacie.

- Hej stara. Co robisz? Zaskoczona, no nie? Wczoraj dostałam tę robotę. I odznakę Posterunkowej. Niezła fucha, można sporo zarobić. Co z tamtym Kowaltem o którym mówiłaś? Rozwija się już romans? - zapytała zaczepnie.

- Ech, ty to się nigdy nie zmienisz. Mówiłam ci, że wystrzegam się związków jak wody święconej. A ty ciągle pieprzysz o tym samym. Może dla odmiany powiedz co o u twoich pokemonów? - odpowiedziałam z uśmiechem. Postawa mojej koleżanki zawsze mnie rozśmieszała.

- Lepiej ty powiedz czemu tak wyzywałaś nowego komendanta! - tamta zawtórowała być może i ze złością. Trudno byo ją wyczuć.

Zakręciło mi się głowie. Tamten facet komendantem? Dobre sobie. Właśnie zapewniłam sobie rychłe stracenie roboty. Poczułam się, jakby nie było dla mnie przyszłości. Smętnym krokiem odeszłam od przyjaciółki i zameldowałam się w recepcji. Musiałam nazmyślać jakieś bajeczki, aby koleś nie wpisał mi spóźnienie. Ale dzięki mojej "wrodzonej charyźmie" powiodło się to. Szybko wskoczyłam w mudur i weszłam do pokoju wspólnego. Głównie siedziały tam służby mundurowe i nudziły się śmiertelnie. Po prostu czad. Usiadłam przy stole popijając capuccino. W końcu zadzwonił telefon. Odebrałam i sennym głosem zaczęłam konwersację.

- Halo? Komisariat numer 8.

- Pseplasam plosę pani, tu na ulicy lezy taki chłopcyk i kotek. Co robić? - usłyszałam dziecięcy głosik. Przeraziłam się.

- Spokojnie. Powiedz gdzie jesteś. - powiedziałam, gdy usłyszałam szum. - Halo?  Dziecko, jesteś tam? HALO?

Zaraz rozpoczęła się panika. O co chodzi? Co się stało? Nie moglam tego znieść. Bez słowa wybiegłam z komisariatu. Nie obchodziło mnie co inni mówili. Zaraz tu obok przystanku ujrzałam małą dziecinkę, a obok zielonowłosego chłopaka i Purrliona. No tak! Widziałam ich przecież rano! Szybko doskoczyłam do nich i zaczęłam wołać o pomoc. Z wrażenia nawet nie wiedziałam co robiłam. Wszystko potoczyło się błyskawicznie.

Znowu siedziałam w pokoju wspólnym rozmawiając z innymi ludźmi o tym co się wydarzyło. Jakoś nie chcieli mi wierzyć. Ale tym razem miałam dowody.

- Rany są takie same jak wtedy, kiedy natarł na mnie Terrakion. To musi coś znaczyć! - podjęłam słusznie.

- Niemożliwe. Legend nie spotyka się ot tak na ulicy. To pewnie jakiś oszust. - ozwał się z tyłu jakiś głos. Zaraz zaczęły mu wtórować koljene i kolejne. Nie miałam szans w tej dyskusji. Usiadłam w milczeniu. Ciszę po raz kolejny przerwała gadatliwa Maya.

- Ej, co się przejmować! Wyzdrowieją, zapytamy. A na razie cieszcie się życiem. Jest po prostu gites. No nie, Whiti?

Ja nie odpowiedziałam. Zastanawiałam się nad tym wszystkim. To przecież przesrastało pojęcie zwykłego człowieka. Jednak ujrzałam zaraz jak faceci gwiżdzą na widok Sakumi i jej zadziornego zachowania. Mężczyźni zawsze ją uwielbiali. Więc rozweselona w końcu powiedziałam:

- Masz rację. Na razie życie jest piękne i nie ma co go niszczyć. Cieszmy się póki możemy. Na razie nie mamy żadnych problemów. Jest cudownie. Znajdujemy się razem w tym komisariacie i nikt ani nic nas nie rodzieli. Nawet jakieśtam legendarne pokemony. - podjęłam myśl pozytywnej dziewczyny. Zaraz wszyscy zaczęli klaskać. Spodobało im się nasze przemówienie. Spośród tłumu zobaczyłam dobrze mi od dzisiaj nanego komendanta Felia.

- Pięknie panno White. Mów mi po imieniu. Mam sobie z tobą do porozmawiania. - usłyszałam jego głos. Przestraszyłam się, że dostanę ochrzan za poranne wystąpienie. Ale mimo to pokornie poszłam za Beamem. Tamten wyprowadził mnie z pokoju i otworzył usta, aby coś powiedzieć. Ja zacisnęłam zęby, aby się przygotować na karę.

- Jutro wybierasz się z Mayą do Nimbasy. Zadowolona? Mam nadzieję, że teraz wybaczysz mi to, iż jestem idiotą - powiedział wesoło jak zwykle. Ja spojrzałam na niego i dałam mu żartobliwego kuksańca w bok.

- Mogłeś się postarać o lepszego suchara milordzie. - powiedziałam uśmiechnięta od ucha do ucha. Właśnie zyskałam nowego przyjaciela i dobrze o tym wiedziałam. A dobrze jest mieć kogoś takiego.

The End
Następnym razem postaram się dłużej. Wiem, że to wielka (i krótka ) szmira, ale może ktoś to przeczyta .


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#53 2012-10-12 22:45:13

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat

W dzisiejszym opowiadaniu wystąpi gość specjalny Artemis Fowl!

Rozdział 5
Tytuł: Witamy w Viridian City, Wiecznie Zielonym Raju!



~ W nocy miałem sen ~


- W y c z e k u j  n a  s y g n a ł!
- Jaki sygnał? Co ja mam teraz robić?
- D o w i e s z  s i ę  w  o d p o w i e d n i m  c z a s i e!
- Co?
- Rób to co chcesz, zwróć uwagę na czasz i uważaj na ciemnąstronę!
- ...
- W tym momencie sen się urwał, a ja obudziłem się.
______________________
Słońce leniwie zaglądało przez zasłonięte okna ja zaspany wstałem z nadzieją ze to był tylko sen ale jednak nie, to była ta twarda rzeczywistość.
Mój Axew jeszcze słodko drzemał popatrzyłem na niego i powiedziałem sam do siebie:
- Ale słodko sobie śpi =] po moich słowach Pokemon instynktownie się zbudził i wesoło przywitał mnie po swojemu:
- Axiu, Ax!
- Dzień dobry mój mały przyjacielu czas się przygotować na nowy dzień!
- Odpowiedziałem i zacząłem się przygotowywać do nowego dnia (Śniadanie, Toaleta itp.), podczas przygotowań kątem oka zauważyłem kalendarz, moją uwagę przykuł rok zamiast 2012 jest 2007!
- O boże! O LoL teraz mam 11lat i jestem gdzieś w Sinnoh ale nieważne teraz muszę się skupić na tym co mam do zrobienia teraz! - Powiedziałem głośno sam do siebie, a mój Axew tylko się na mnie pytająco popatrzył
- Nie nic się nie stało choć musimy już iść. - Powiedziałem do Pokemona, a ten szybko wskoczył mi na ramię i razem udaliśmy się w kierunku recepci.
- Dzień dobry siostro Joy!
- Ah dzień dobry! A gdzie się wybierasz o tak wczesnej porze? Jeśli można spytać.
- Na mały spacerek wczesnej? A którą mamy godzinę?
- Jest za dwadzieścia ósma, na spacerku uważaj bo teraz może być całkiem spory ruch.
- A to czemuż?
- To ty nie wiesz?! Profesor Oak rozdaje dzisiaj startery dla młodych trenerów.
Do zobaczenia!

- Naprawdę? Yhm to będę ostrożny. Dowidzenia!
- Po rozmowie udałem się na mały spacerek w stronę tutejszego Lasu. Droga mijała spokojnie do czasu w którym wpadł na mnie jaiś mały chłopak który spowodował kolizję.
BUM!!
- Ałłłł! Uważaj jak chodzisz mały! Kim ty w ogóle jesteś?!
- Jestem Artemis Fowl i zostanę mistrzem Pokemonów!
- Serio, a jakie masz Pokemony?
- E, no ten tego, narazie nie mam żadnych, ale właśnie idę po pierwszego!
- Ah czyli młody trener
- Ej ja się przedstawiłem, a ty kim jesteś? Co to za Pokemon?
- Ja jestem Creazy i tyle powinno ci starczyć , a ten Pokemon to Axew prosto z regionu Unova!
- Unova?
- Tak ja muszę iść narka mały!
- Do zobaczenia!
- Pożegnałem się z Artemis'em i dalej kontynuowałem swój spacerek. Zamyśliłem się i doszedłem do nie wielkiego parku gdzie usiadłem na ławce i myślałem... I tak dzień mijał aż wybiła godzina 15, mój Axew tak słodko spał że nie miałem serca go budzić więc postanowiłem go szachować do Pokeballa i udałem się do Centrum Pokemon.

***


Po dotarciu na miejsce zaskoczył mnie wybiegający z PC Artemisa z Bulbasaur'em.
Hm... Brak kultury. Czyli jego wybór padł na tego Pokemona, interesujące... - pomyślałem i chciałem pójść do mojego pokoju lecz siostra Joy zatrzymała mnie mówiąc:
- Stój! Widziałeś tego małego chłopaka?
- Tak, zmam go.
- Proszę pobiegnij za nim mamrotał coś ze idzie do pobliskich gór, a to bardzo nie bezpieczne miejsce! Pokemony są tam bardzo agresywne! Proszę biegnij za nim bo to się dobrze nie skończy!
- Dobrze już biegnę, oby nie było za późno!
- Powodzenia!...
- Ostatnie co usłyszałem ponieważ już wybiegałem z PC w stronę gór któe obserwowałem dzisiaj z daleka siedząc w parku.

***


- No pięknie i gdzie dalej?! - Powiedziałem zamyślony i zakłopotany aż nagle dobiegł mnie odgłos walki pobiegłem w miejsce z którego dochodził dzwięk i to co zobaczyłem wprawiło mnie w osłópienie:
Artemis swoim Bulbasaur'em toczył walkę z Graveler http://sprites.pokecheck.org/i/075.gif
Czy on zwariował?! - Pomyślałem i wkroczyłem do Akcji:
- Axew wybieram cię! Atakuj za pomocą Strenght, a następnie użyj Taunt! - Mój Pokemon perfekcyjnie zaatakował niczego niespodziewajączego się Graveler'a.
- Co ty tutaj robisz?!
- My sobie za chwilę pogadamy! A teraz cicho.
- Powiedziałem i kontynuowałem walkę:
Przeciwnik chciał zaatakować za pomocą Rock Throw ale my zrobiliśmy sprytny unik i użyliśmy Leer i dopieczętowaliśmy za pomocą Giga Impact, Graveler z nieszmacony walką czym prędzej uciekł.
- Cicho i chodź ty mały urwisie! - Stanowczo powiedziałem i skierowaliśmy się do PC. Po drodze przedstawiłem mu wykład na temat tego jaki był nie odpowiedzialny, głupi i na co mógł narazić Pokemona.
Po dojściu do PC i uleczeniu Pokemonów Astemis poszedł do domu, a ja skierowałem się w stronę swojego Pokoju i poszedłem Lulu.(^^) Z nadzieją na lepsze jutro.

- Hmm... To będzie łatwizna... - Powiedziała pewna osoba stojąca na szczycie góry.


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#54 2012-10-13 10:20:46

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Kurde. Pamiętać o ocenieniu pracy White niełaska.

Creazy - 680 zł (dopisz)


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

#55 2012-10-13 13:30:50

 Creazy

http://img194.imageshack.us/img194/4918/lilligantp.png

39951454
Skąd: Mój dom
Zarejestrowany: 2012-07-23
Posty: 696
Punktów :   
Starter: Axew
Ulubiony Pokemon: Lucario i Infernape
Ulubiony Typ: Ogień, Mrok i Walka
WWW

Re: Komisariat

Sorka ze nie oczeniłem ale odrazu po przeczytaniu twojego posta wenki dostałem napisałem swoje i poszedłem spać.

White - 660 zł

Sorka nie mam humorku do oceniania...

Ps.: Dopisałem ci


Moja Karta Trenera / Postaci
Mój Box

Co się ze mną dzieje, co za demon we mnie drzemie?
~ Creazy ;p



~ To ja Goldpokefan!

Offline

 

#56 2012-10-19 20:56:28

 White

http://img6.imageshack.us/img6/1443/trenerp.png

Zarejestrowany: 2012-08-05
Posty: 1576
Punktów :   
Starter: Deino
Ulubiony Pokemon: nie mam
Ulubiony Typ: Smok i Ogień

Re: Komisariat

Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce, która niedawno straciła babcię. [*] Pamiętam jaka była smutna na pogrzebie. Oby uśmiech teraz świecił zawsze na twojej twarzy. Amen.

O i jeszcze . Dziś wystąpią Maya, Creazy i debiut Artemisa! W dodatku będziemy gadać o Feliu

Epizod V: "Rad byś pił mazurski ryju"//Battle Subway

Wieczorem zmęczona wróciłam do łóżka. Położyłam się prędko. Ale nie mogłam się powstrzymać i sięgnęłam po dawno nieotwieraną przeze mnie książke, a mianowicie "Krzyżacy". Klasyk... Gdyby był krótszy i napisany dzisiejszym językiem mogłabym go uznać za jedną z najlepszych książek.

Było późno, a ja się pochłonęłam w lekturze. Dopóki nie doszłam do pewnego fragmentu. A mianowicie mniej więcej na początku drugiego tomu.

Jurand szedł odzyskać swoją córkę. Już i tak był poniżony, bo ci wredni Krzyżacy (albo jak to mówili w książce: "Niemce!Krzyżaki!") kazali założyć mu na siebie worek, zejść z konia i oddać broń. No i w końcu zaczęli z niego szydzić. Ktoś rzucił obelgę:

"Rad byś pił, mazurski ryju!"

To mnie powaliło. Tarzałam się po podłodze śmiejąc do rozpuku. Ale zaraz się opamiętałam. Ach, ten starodawny język. Zawsze potrafi rozweselić .

W końcu już położyłam się do łóżka. Miałam zgasić światło, kiedy...

Coś zapukało w okno. Zdziwiło mnie to. Pewnie jakiś ptak... Wstałam, kiedy do pokoju wpadł jakiś chlopak i przyłożył mi rękę do ust. Dobrze, że to zrobił, bo zaczęłabym krzyczeć. Zaraz puścił mnie i spojrzał wyzywająco. Poznałam go...

- Neon? Zadzwonię do komisariatu i się skończy! - krzyknęłam w złości.

- Mów mi Artemis. Imię Neon to przestępcza ksywka. Ale ja nie jestem zły. My mamy większy cel. Chcemy zdobyć czwórkę legendarnych stworków, aby zakończyć ludzkie konflikty. Zlikwidujemy regiony i powstanie jeden wielki: Pangea! Nie będzie już politycznych kłótni. Przyłącz się do nas. - szepnął mi Artemis do ucha. Chciał mnie uwieść. Ale ja się nie dałam. Uodporniłam się.

- Hmmm... Nie zwiesz się przypadek Fowl? Widziałam twoje akta policyjne. Zrobiłeś wiele złych rzeczy. A ja się nie zadaję z bandytami i oszustami.

- Tak, nie mylisz się co do mojego nazwiska. Ale nie jestem bandytą. W tamtych czasach cechowała mnie dziecinność. Zmieniłem nie tylko nazwisko, ale i osobowość. Ale jeśli nie masz zamiaru z nami być, zostaniesz pokonana. Wszyscy przyjaciele cię opuszczą. Wspomnisz moje słowa - powiedział tajemniczym głosem i wyskoczył przez okno. Zatkało mnie. Jednak mimowolnie zamknęłam oczy i opadłam na łóżko. Zasnęłam twardym, kamiennym snem.

Obudził mnie odgłos budzika. Szósta rano. Tym razem nie tylko wyrobię się do roboty, ale wykonam zalecone przez Felia zadanie. Szybko załatwiłam poranną toaletę i inne pirdółki, po czym wyszłam z domu.

Była to już jesień, więc rozpoczęły się zimne dni. Ale z pośpiechu zarzuciłam na siebie tylko lekki sweterek, więc ludzie na ulicy gapili się na mnie jak na idiotkę. Nic dziwnego. Mimo tego, iż po wielu biwakach harcerskich przyzwyczaiłam się do zimna, zrobiło mi się chłodno.

Całe szczęście, że do szpitala było niedaleko. Pamiętam, jak komendant Beam nakazał mi tu przyjść. Moim zadaniem było dowiedzieć się, co z zaatakowanym chłopakiem i dziewczynką. Weszłam niepewnym krokiem na recepcję i zapytałam się z głosem konesera:

- Przepraszam, co z tamtym chłopakiem który trafił tu wczoraj do szpitala?

- Wczoraj zniknął. Bez słowa. Nie znamy jego osobowości ani adresu. - powiedziała zdziwiona recepjonistka oglądając mnie uważnie. No tak. Nie miałam munduru, ups! Moja gafa...

- Zniknął? Będzie ciężko... A tamta dziewczynka? - zapytałam się trochę zatrwożona.

Czyli chłopaka nie ma. Ja pierdziu! Teraz to będzie sporo szukania... Mam nadzieję, że chociaż tamta malutka coś zdoła wyjaśnić... - pomyślałam.

- Proszę pani. - z przemysleń wyrwał mnie zirytowany głos kobiety - Wczoraj zabrała ją babcia. A panience nic do tego. Jakim prawem o to pytasz? - odezwał się jej potężny głos, po czym zostałam wyrzucona ze szpitala. A właściwie wykopana przez ochroniarza.

Ajajaj! Felio nie będzie zadowolony. Co my teraz zrobimy? Przecież nie przetrząśniemy globu w poszukiwaniu 2 osób. A mnie już tam nie wpuszczą. Trudno. Może ktoś z komisariatu się tym zajmie. - pomyślałam rozmasowując mój jeszcze bolący tyłek. Zaraz wróciłam do mieszkania. Tym razem przebrałam się w mundur, a na wierzch zarzuciłam kurtkę. Akurat miałam tyle czasu, aby zdąrzyć do roboty.

Wpadłam za orób ósmego komisariatu. Zdążyłam! Uff... Gdy skończyłam "rejestrację" w recepcji zegar wybił ósmą. Idealnie z czasem. Zadowolona z siebie poszłam do pokoju komendanta, kiedy zatrzymał mnie jakiś chłopak.

- Gdzie idziesz? Przecież pan Beam zlecił ci iść na dworzec Battle Subway... Maya nie przekazała ci tego wczoraj? - zapytał się mnie ze zdziwieniem. Zaraz poczułam, że ktoś na mnie wpadł. Kiedy się obróciłam ujrzałam moją koleżankę. O wilku mowa.

Chłopak, który wcześniej mnie zaczepił, zniknął w tykm czasie. Zaraz Sakumi zaczęła sapać. A po chwili powiedziała:

- Zapomniałam ci wczoraj powiedzieć. Mamy być zaraz pod Battla Subway, z decyzji komendanta. Pojedziemy nim do Nimbasy. Jest to niestety jedyny sposób transportu...

- Tja. Dzięki za informacje. Ale nie trochę za późno? - powiedziałam, po czym chwyciłam Mayę za ramię i wybiegłam z komisariatu. Po paru minutach byliśmy przy Battle subway. Zostawiłyśmy tam w depozycje nasze stworki. Wolno nam było posiadać tylko 3.

Uwaga! Kurs do Nimbasy wyjeżdża za pół minuty - usłyszałyśmy kobiecy głos dochodzący z głośników. Ledwo zdążyłyśmy na pociąg. Kiedy już odetchnęła, krzyknęłam na moją towarzyszkę:

- Widzisz?! Przez ciebie prawie się... AAAAA! - nie zdążyłam dokończyć swojej myśle, gdyż pociąg gwałtownie wszczął ruch. Ledwie udało mi się złapać uchwyt i nie przewrócić. Pomyslałam, że skoro nie mogę ustać z powodu prędkości, to szybko dojedziemy na miejsce.

- Czyli będziemy szybko na miejscu. - powiedziałam zadowolona.

- Taaaak... Tylko jest jeden problem. Aby dojechać musimy stoczyć po 5 zwycięzkich walk. I wygrać z konduktorami... Gdybym tylko pamiętała, to bym ci powiedziała... Ale się nie gniewasz. Czyli jest git. No widzisz? - powiedziała lekko onieśmielona Sakumi.

Zaraz począł mną targać gniew. Ale szybko się uspokoiłam. Na Mayę nie można się długo gniewać. Już miałam wybuchnąć śmiechem, kiedy przeszkodziły mi w tym dwie rzeczy. Pierwsza: walka z niezwykłą siłą ciążenia. Druga: nagle dojrzałam 3 postacie. 2 z nich wyglądały dziwnie i tajemniczo.

http://sprites.pokecheck.org/t/092.gifhttp://sprites.pokecheck.org/t/087.gifhttp://sprites.pokecheck.org/t/002.gif

- Naprzód Deerling! - usłyszałam głos chłopaka. Maya dała mi znak ręką. Ta walka była moja. Po chwili zdecydowałam się i bez słowa wystawiłam do boju Pawniarda inmieniem Cutter.

Mój pokemon zręcznie unikał wszystkich Tacklów Deerlinga, a po każdym uniku kontrował Fury Cutterm, zgodnie z moim planem. Byłam zadowolona. Lecz... nagle Deerling nie użył Tackla, ale zaatakował SolarBeamem. Atak powalił mojego pokemona. Zagryzłam wargi i schowałam go do pokeballa. Chyba nie doceniłam przeciwnika...

- Zero wygranych jedna przegrana! By się z nami zmierzyć potrzebujesz jeszcze pieciu wygranych! - odezwał się nagle konduktor w białym stroju. Jego głos był dziwnie mechaniczny i straszny...

Zaraz drzwi przedziału zamknęły się i postacie znikły mi z oczu.

- Kurde. To moja wina... - powiedziałam załamana.

- Ty się tu nie załamuj, tylko idź walczyć, słyszysz? - powiedziała do mnie Maya wyrywając mnie ze stanu odrętwienia. Miała rację. Trzeba było działać. Popędziłam do przedziału restauracyjnego, cudem się nie wywracając. Ujrzałam kobietę (jakimś cudem) jedzacą w pędzącym ośrodku lokomocji. Tamta zaraz jak zobaczyła, wysłała do walki swojego Karrablasta. Ja natomiast wystawiłam Deina. Bitwa nie trwała długo i zakończyła się moim zwycięstwem. Zaraz usłyszałam skrzekliwy głos z głośników:

Jedna wygrana, jedna przegrana, potrzebujesz jeszcze czterech wygranych

- Dzięki za informacje, sama bym się nie domysliła. - burknęłam z niesmakiem. Zaraz czekało mnie dużo walk...

Była to moja ostatnia walka. Jej wygrana decydowała o tym, czy zmierzę się z konduktorami. Deino niedawno poledł, wiec do walki wstąpiła moja Herdierka. Dzielnie walczyła z Bearticiem jakiegoś kolesia. Na początku misiek użył Growl. Moja pokemonka to wykorzystała i wówczas zaatakowała Bite. Wywołało to efekt flinched, wiec suczka użyła zadowolona Leer i Tackle. Zaraz misiek się ocknął i skontrowal Powder Snow. Cios był krytyczny. Ale zaraz mój stworek użył Tackle, by wokonać unik i skutecznie wyprowadził kolejny Bite. Parę razy przeprowadziłam tą technikę i przeciwnik padł. Zadowolona udałam się do głównego przedziału nie zwracając uwagi na drący się z głośników głos. Czekała tam na mnie Sakumi.

- Co tak długo? Ja już tu czekam na ciebie od dłuższego czasu. Miałam łatwych przeciwników. No i gites. Tylko, że już robimy drugi kurs, bo to tak długo ci zajęło... - powiedziała lekko niezadowolona. Nie dziwiłam jej się. Ale nie chciałam jej mówić czemu tak długo mi to zajęło. Należało by wówczas trochę cofnąć się w czasie...
______________
To była moja trzecia wygrana. Zachwycona rozglądałam się za kolejnym przeciwnikiem. Mój wzrok przykuł jakiś mężczyzna, który wskoczył przez okno (?!) do pociągu. W przypływie emocji szybko za nim pobiegłam. Był to straszny błąd...

- Witaj White. Co tam u ciebie? Hiroshi nadal cię chroni? - usłyszałam szyderczy głos. O nie, tylko nie to. Wdech, wydech...

- Hej Steel. Jestem ciekawa co tu robisz. Kiedy ostatni raz się widzieliśmy narobiłeś mi kłopotów. O mały włos nie wylądowałam w kartotekach. Dobrze wiesz, że gdyby nie on, nadal bylibyśmy parą. Bogu dzięki, że tak nie jest - powiedziałam się starając się byś kąśliwa. Ale chyba nie wyszło mi to za bardzo... - Tak czy siak on zginął w wypadku samochodowym. I domyślam się, że to twoja sprawka! - kontynuowałam zaciskając pięści.

- Może okaż mi trochę szacunku. Mój Terrakion omal cię nie zabił - powiedziała z falszywym uśmieszkiem. To było w jego stylu. Ani trochę się nie zmienił. Ale nie było czasu na retrospekcję. Nie chciałam, aby wyszło, jakby moje życie było romansidłem z głupich amerykańskich filmów.

- Jak tak to walcz. Ale nie Terrakionem. Pokaż, czy naprawdę jesteś silnym trenerem. - powiedziałam wyzywająco. Reakcja Creazyego wcale mnie nie zdziwiła. Chłopak wydobył z kieszeni pokeball.

- Ależ proszę droga damo. Naprzód Axew! - krzyknął i przed nim pojawił się smok.

- Dobrze. Dla mnie bomba. Ja wybieram mojego Deina o imieniu Dragonfly. - powiedziałam zadowolona. Miałam pomysł na strategię, a smoczek nie wyglądał na silnego, pomimo jego innego zabarwienia.

Na początek Axew ruszył na Deina z zamiarem użycia Scratch. Zdziwiło mnie to. Ten pokemon musial być naprawdę słaby, skoro uciekał się do takich posunięć. Mój Dragonfly zadowolony użył Dragon Rage. Stworek Creazyego upadł. Mój w tym czasie już szykował się do Tackla, kiedy shiny pokemon użył False Swipe. Kompletnie mnie zatkało. Natomiast Creazy wydawał się wniebowzięty. Mój Deino pozostał z 1 punktem HP.

- Powodzenia w pokonywaniu Battle Subway! - zawołał chłopak złośliwie chowając Axewa do kulki. Zaraz wyskoczył przez okno metra.

- Rad byś pił Unovski ryju... - wycedziłam przez zaciśnięte zęby.

Ciekawe jak on może to przeżyć. No cóż, Steel pewnie jest z żelaza. Zawsze sprawiał wrażenie niezniszczalnego.
_______________________

- Dobra, sorka Maya, teraz musimy się zmierzyć z tymi całymi konduktorami! - powiedziałam lekko podenerwowana. Faktycznie, trochę opóźniłam nasz przyjazd da Nimbasy i czułam się z tym źle. Ale to co zaraz powiedziała moja wspólniczka po prostu mnie zatkało...

- Spoko. Tylko wiesz... tu jest genialny bufet. Zjadłam w nim jednego kotleta i był pyszny! Mogę jeszcze jednego? I tak mamy jeszcze sporo czasu. - powiedziała Sakumi. Nawet moja Herdierka oniemiała z oburzenia. Ja zaś złapałam mocno swoją przyjaciółkę za rękę. Chyba trochę przesadziła, bo ta syknęła z bólu. Ja natomiast nie zwróciłam na to uwagi. Uciszyłam ją i popędziłyśmy razem do konduktorów. Co prawda trudno, nazwać to pędem, bo Maya wciąż się opierała. Zastanawiałam się, jak smaczne musiały być tamte kotlety, skoro tak chciała je zjeść...

Wpadłyśmy do kabiny czekała już tam na nas dwójka maszynistów, czy tam konduktorów . Tamci stali już w bojowych pozycjach. Jakby wiedzieli kiedy przyjdziemy. Ale nie zdziwiłam się tym. Obie postacie i tak już wcześniej zdawały mi się podejrzane. A teraz jeszcze bradziej. Ani ich wzrok, ani słowa nie wyrażały żadnych emocji.

- Witajcie. Zmierzycie się z Accelgorem i Ecscaliverem. Powodzenia. - powiedział mężczyzna w czarnym stroju, właściciel Accelgora. Nie zastanawiając się, zrobiłam ukłon i wysłałam Bellę.

- Zobaczymy, jak wasze pokemony są słabe w bitwie! - powiedziała podekscytowana Sakumi, po czym z jej balla wyleciał Tynamo. Lewitujący stworek wyglądał na bardzo młodego. Zdziwił mnie ten wybór.

Walka się rozpoczęła. Moja pokemonka przystąpiła do ataku. Ale robaki przeciwników były niezwykle szybkie, choć nie sprawiały takiego wrażenia. Robiły unik przed każdym atakiem. Nie dało się ich trafić. W końcu Tynamo zaczął ładować jakiś atak... Zaraz... Maya przecież była koordynatorką. Czyżby miała pomysł na kombinację? Spojrzałam w jej oczy. Wyrażały determinację i dziką chęć walki.

- White! Zostaw to mnie. Niech twój pokemon po prostu użyje Leer na Charge Beam Tynamo! - powiedziała do mnie. Nie rozumiałam jej planu, ale postanowiłam zdać się na łaskę losu. Herdierka zrobiła jak kazała jej moja przyjaciółka. Jej oczy przybrały czerwony kolor. Zaraz znad głoswy Tynamo wystrzelił potężny promień, lekko zabarwiony na pomarańczowo. Załamał się przed przeciwnikami na dwie połowy i trafił oba wrogie potworki. Oczy wyszły mi na wierzch. Maya jednak miała głowę na karku...

Przeciwnicy zostali nieźle trafieni. I do tego sparaliżowani. Wtedy pokonanie ich było łatwiejsze. Ale i tak nie była to bułka z masłem. Oba stworki zatruły nasze Toxic'iem. Potem ruszyły na nas. Ale Herdier odepchnęła ich używając Bite. Tynamo wycelował kolejny Charge Beam. Tym razem niecelny. Zaraz poraz kolejny przystąpiliśmy do naszej kombinacji. Podczas jej wykonywania elektryczny stworek oberwał paroma atakami, tak jak i moja suczka. Ale ostatecznie się udało. Laserowy Charge Beam (tak Maya nazwała kombinację) powalił oba pokemony. Rozradowana przybiłam koleżance piątkę i przytuliłam ją. Rozgromiłyśmy razem trudnych przeciwników i Nimbasa stała przed nami otworem! No, stałaby, gdyby nagle jeden z konduktorów nie schował stworków. Ale nie chciał odsunąć drzwi. Stał i gapił się na nas dziwnym wzrokiem. Zaraz z jego uszu zaczęły się wydobywać... iskry?! Zaraz moja Herdierka tego nie wytrzymała i rzuciła się na ludzi. A konkretnie na tego w białym stroju. Zanim zdąrzyłam krzyknąć na nią, zatopiła swoje szczęki w jego rękawie. Zaraz z ramienia dobiegł dziwny trzask i... Bella oderwała rękę konduktora (WTF?!) z której zaczęły się sypać dziwne iskry. Zaraz ujrzalam dlaczego. Z ręki wystawały liczne przewody. Konduktorzy byli robotami! Maya była równie zdziwiona jak ja. Zaraz drzwi się otworzyły. Szybko wyskoczyłyśmy z metra nie zwracając uwagi na dziwne maszyny. Wylądowałyśmy na zimnej posadce. Ziemia! Błogoławiony grunt! Zaraz razem ze wspólniczką wstałam i odebrałam białę rękę Herdierce.

- Dzięki, mała, byłaś wspaniała! Ciekawa jestem, za ile opylimy tą rękę na allegro, hłe hłe - powiedziałam z humorem, po czym (po kiego grzyba?) spakowałam rękę do plecaka głaszcząc Bellę. Już potrafiła pozbawić kogoś ręki! Byłam z niej taka dumna ;'D

Już miałam odezwać się do Maya'i o cel naszego przybycia gtu, kiedy uniosłam głowę i wszystko zrozumiałam. To bedzie dopiero ciężka sprawa...

The End

Przepraszam, że za wcześnie, ale Maya chciała koniecznie zobaczyć tą kombinację Jeśli w ogóle ktoś to przeczyta, to miłej lektury!

Ostatnio edytowany przez White (2012-10-19 20:59:17)


KP BIAŁEJ PANNY
BOX BIAŁEJ PANNY

Uważaj, bo Biała Panna jest ostra i ma cię na oku! (mrau! :3)

http://www.eonlightvalley.com/images/random/pquiz/pqbayleef.jpg


http://p.gpxpl.us/kZJL.png

Link do mojej aktualnej przygody

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB 1.2.23
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.pierwszac.pun.pl www.angelsclan.pun.pl www.magicfifa11.pun.pl www.zonline.pun.pl www.ls2008-pl.pun.pl