Schodziłaś coraz niżej i niżej. Było coraz ciemniej ale wciąż mogłaś rozpoznawać kształty. Po paru minutach drogi zauważyłaś Pokemona który kopał. Wyglądało jakby czegoś szukał. Było niestety trochę zbyt ciemno by naocznie stwierdzić co to za stworek.

Pokemon wystraszył się i zaczął uciekać. Widocznie nie zauważył Cię wcześniej. Dopiero wtedy rozpoznałaś jego gatunek. Okazuje się ze to Sandile.

Pokemon zapewne zna to miejsce więc wiedział gdzie biegnie. Ty biegłaś głównie po omacku. Zaczeło się robić bardzo ciemno. Praktycznie nic nie widziałaś. Jedyne co słyszałaś to kroki uciekającego Pokemona. Wyczułaś że przed tobą jest rozwidlenie dróg.

Jest tu ciemno i nic nie widzicie. Nagle usłyszałaś jakiś cichy szept:
- Sylwia... Sylwia... Chodź do mnie...
Oczywiście nieźle się przeraziłaś podobnie jak twoje pokemony.